sobota, 23 stycznia 2021

Radża Joga - Ścieżka

Kurs wprowadzający część IV


4. ŚCIEŻKA [Marga/h]

Skoro nauczyłeś się odpowiednio oceniać różnice między jogą staroindyjską a nowoczesną, potrafisz pogodzić się także z tym, że stopnie tej jogi będą odpowiadać naszemu obecnemu poziomowi rozwoju, mimo zachowania ich nazw pradawnych. Zachowamy zatem nazwy sanskryckie, choćby z tego powodu, że w języku polskim – ani w żadnym europejskim – nie ma słów, które by równie zwięźle i ściśle charakteryzowały to, co zawierają w sobie wyrazy sanskryckie.

Nazwy te napotyka się w przeróżnych kompilacjach i plagiatach europejskich, tym bardziej zwykle bezkrytycznych, że i Hatha joga posługuje się tymi samymi, co Radża joga nazwami, chociaż oznaczają w niej całkiem coś innego. Są one następujące: jama, nijama, asana, pranajama, pratjahara, dharana, dhjana i samadhi. Wiesz zapewne że tych stopni nie należy mylić z ośmioma stopniami "szlachetnej ośmiorakiej ścieżki" zawartej w pismach buddyjskich. Zobaczysz później, że cała ta ośmioraka ścieżka, to jeden ze stopni jogi. Zaraz przy pierwszym ze stopni spostrzeżesz jak dalece różni się on dziś od stopnia Radża jogi praindyjskiej. Jama [Yamā/ħ] oznacza dosłownie "wstrzymanie" (zakaz), jest to zatem oczyszczanie się bierne. Nie masz tu wbudować w swe ciała własności nowych, tylko powstrzymywać się od popadania w dotychczasowe błędy. U Indów "jama" obejmowała "pięć przykazań" (zaleceń, zakazów): nie zabijać, nie kłamać, nie kraść, żyć umiarkowanie i nie brać podarków.
Już z tego widzisz jak daleko postąpiliśmy naprzód w rozwoju od czasów Radża jogi. Dla nas dziś każde z tych przykazań, może z wyjątkiem piątego, jest czymś tak rozumiejącym się samo przez się, że właściwie wyliczanie ich byłoby zbyteczne. Jednak później zobaczysz, że i dziś mają te przykazania swoje uzasadnienie, jeżeli rozumie się je właściwie i odpowiednio do naszego aktualnego poziomu rozwoju.


Drugim stopniem jest nijama [Niyamā/ħ] (nakazy). Na nim wyraźnie zaznacza się rozbieżność między Hatha jogą a Radża jogą. Hatha joga obejmuje praktyki przeważnie fizyczne (zabiegi natury higienicznej) w sześciu swych przepisach: basti, neti, laukiki, dhauti, tratakam i kapalabhati, których znaczenie jest dla ciebie obojętne. Radża joga zawiera również sześć reguł czyli "szatsampatti", ale zupełnie innych w swej treści. Śankaraczarja określił to "sześciorakie uzdatnienie" w terminach następujących: 1. śama – kontrola myśli, 2. dama – kontrola postępków, 3. uparama – przyjmowanie życia takim, jakim jest, 4. titiksza – cierpliwość w znoszeniu przykrości, 5. śradha – wiara w Guru i w siebie, 6. samadhańa – równowaga wewnętrzna, jednolitość dążenia. Jak widzisz, jest to już praca czynna, bo nie ogranicza się do wstrzymywania się od grzechów, lecz zmierza do wbudowania właściwości całkiem nowych w twe ciało eteryczne, astralne i myślowe.

Stopień trzeci asana [Āsana] oznacza dosłownie układ ciała. W Hatha jodze, odpowiednio do jej kierunku materialnego, jest to stopień pierwszy z niezbędnych i niesłychanie ważny. Obejmował ogromną ilość przepisów szczegółowych na przeróżne pozycje ciała przy ćwiczeniach oddechowych i innych. Niektóre z tych asan są bardzo uciążliwe (mudra) lub po prostu perwersyjne (wadżroli). W Radża jodze asana przepisywała swobodny układ ciała pod jednym warunkiem, aby go można było zachować bez zmęczenia podczas długotrwałych ćwiczeń w pratjaharze i dharanie. Dla Indów dogodną tu była np. pozycja "lotosowa" (padmasana, padma – lotos); dla Europejczyków, którzy nie są przyzwyczajeni do siedzenia na ziemi z odpowiednio skrzyżowanymi nogami, ta pozycja byłaby nużąca.

Pranajama [Prāņāyāma/ħ] oznacza dosłownie tłumienie oddychania. Jest to stopień czwarty z kolei, w Hatha jodze jeden z ważniejszych, ponieważ przez różne ćwiczenia oddechowe zmierzał do rozbudzenia "ognia Kundalini" i pobudzania go, aby oddziaływał na "kwiaty lotosu" w ciele eterycznym. Radża joga, natomiast, uzyskiwała rozwój tych "lotosów" na drodze całkiem innej, czyli dzięki ćwiczeniom ciała eterycznego i astralnego. "Ogień Kundalini" budził się z uśpienia sam przez się, gdy "kwiaty lotosu" były już czynne prawidłowo. Po tej samej linii idzie joga nowoczesna zastępując rytmem ćwiczenia oddechowe jako wprost niebezpieczne dla organizmów europejskich. Strzeż się zatem i ty, aby nie skusiła cię niecierpliwość lub podszepty fałszywych "mistrzów" i abyś nie próbował jakichkolwiek ćwiczeń oddechowych. Wskazówki do ćwiczeń nieszkodliwych dla zdrowia znajdziesz w odpowiednim miejscu tej książki, a o zaczerpniętych z Hatha jogi pamiętaj, że wszystkie wymagają doprowadzenia ich do końca, jeżeli nie mają być groźne dla płuc i dla mózgu. Nie dorósłbyś jednak do "ścieżki", gdybyś się nie oparł pokusom prób Hatha jogi. Wiedz jednak, że pokusy takie, właśnie ze strony Hatha joginów na równi astralnej nachodzić cię będą często i to z coraz większą siłą. A pokarmem najlepszym dla takich pokus będzie zawsze twoja niecierpliwość i zarozumiałość. Nieraz w przyszłości będzie ci się wydawać, że "właściwie jesteś już dość daleko" na ścieżce i już powinieneś dostrzec jakieś objawy działalności tych "lotosów", a że ich nie widzisz, to "widocznie droga przez ciebie obrana jest zbyt powolna lub nawet wcale nie wiedzie do celu". Tak będą wyglądać pokusy, aby spróbować dróg innych.

Szczebel piąty, pratjahara [Pratyāhāra/ħ], jest ostatnim z niezbędnych w Hatha jodze, bo już obejmuje ćwiczenia umysłowe, a tych Hatha jogin nie lubi. W Radża jodze jest to natomiast stopień jeden z najbardziej koniecznych i równie niezbędny pozostał do dzisiaj. Pratjahara jest po prostu ćwiczeniem uwagi, zmierza do tego, aby uwaga nie zwracała się tam, gdzie przywołuje ją najsilniejsze odbierane wrażenie, lecz aby zależała całkowicie od woli człowieka, od jego swobodnego wyboru, od tego, na co chce on swoją uwagę zwrócić. Oto np. czytasz książkę i całą uwagę zwróciłeś na zdanie, które właśnie w tej książce czytasz. Nagle rozlega się hałas w sąsiedztwie lub nawet tylko szmer deszczu. Twoja uwaga odrywa się od razu od książki i zwraca się w stronę szmeru lub hałasu. Uwaga twoja nie zależy od ciebie, lecz od wrażeń zewnętrznych, które przez zmysły dochodzą do twojej świadomości. W pratjaharze twoim zadaniem jest właśnie całkowite opanowanie uwagi oraz posługiwanie się nią jak posłusznym narzędziem. Masz nauczyć się tego, aby uwagę przytwierdzać tam, gdzie ty chcesz, a nie tam, gdzie ona sama biegnie za wrażeniem. Gdy czytasz, uwaga ta nie śmie odrywać się od książki, nie śmie odwracać się od niej w stronę wrażeń słuchowych lub dotykowych. Jeżeli skierujesz uwagę na jeden zmysł np. na zmysł wzroku, inne zmysły muszą milczeć, nie wolno im uwagi ściągać na siebie, a tym bardziej nie wolno jej rozdwajać lub dzielić na kilka kierunków. Gdy wykonasz takie ćwiczenia z każdym z twoich zmysłów kolejno, to nauczysz się władać twoją uwagą tak samo, jak w centrali telefonicznej kieruje się połączeniami z każdą ze stacji. Można w każdej chwili przerwać połączenie z jedną ze stacji, a nawiązać je z inną. Jednak błędnie urządzona byłaby taka centrala, w której podczas rozmowy z jedną ze stacji włączałaby się wbrew woli druga i przerywała rozpoczętą rozmowę. Gdy dojdziesz do wprawy nauczysz się także wyłączać całkowicie wszystkie stacje, nie przywiązywać uwagi do niczego, nie odbierać żadnych wrażeń, gdy nie zechcesz.

Na tych pięciu szczeblach kończy się to, co nazwałem uprzednio przygotowaniem. Jak widać z tego krótkiego zestawienia, ogromnej i bardzo poważnej pracy nad sobą wymaga samo przysposobienie się do wstępu na ścieżkę oświecenia. Wszystkie ćwiczenia objęte tymi pięcioma stopniami są tylko ćwiczeniami przygotowawczymi do właściwych ćwiczeń tajemnych. Wszystkie zmierzają do opanowania twą wolą twych ciał, zarówno ciała fizycznego, jak i ciał niewidzialnych, aby ciała te przetworzyć na narzędzia sprawne i niezawodne do ćwiczeń właściwych. Doszedłbyś do wyników całkiem mylnych i karykaturalnych, gdybyś ćwiczenia wyższe odbywał narzędziami nieodpowiednimi, nieposłusznymi twej woli, lecz działającymi na własną rękę. Dopiero ćwiczenia wyższe dadzą ci oświecenie, podczas niższych byłoby ono przedwczesne. Byłoby nawet czymś anormalnym, czymś takim, jak zmuszanie nieletnich dzieci do pracy dostępnej tylko dorosłym. Nie sądź jednak, że podczas długich siedmiu lat poświęconych pokonywaniu pięciu niższych stopni jogi, będziesz pracował w ciemności, że nie dostrzeżesz nigdy ani jednego błysku, który by cię upewnił, że jesteś na dobrej drodze i ćwiczenia twoje prowadzą do zamierzonych wyników. Częstokroć, najczęściej w chwilach, gdy zaczniesz tracić ufność i nadzieję, przeżyjesz coś, co nową otuchę wleje ci w duszę. O tych przeżyciach powiem ci jeszcze później. Wspominam o nich teraz dlatego, abyś wiedział, że chociaż droga twoja będzie trudna i mozolna, bo ścieżka jest bardzo stroma, to jednak właśnie z powodu jej stromości, po pokonaniu każdego stopnia, otwierać się przed tobą będą coraz to nowe i coraz wspanialsze widoki.

Wyższe stopnie Radża jogi zmierzają już w zupełnie innych kierunkach niż stopnie Hatha jogi, chociaż nazwy pozostają wspólne. Zatem, nie będę więcej wspominał o Hatha jodze, bo sam bez trudu zauważysz, jak puste są w niej takie nazwy jak: dharana, dhjana i samadhi. Natomiast w Radża jodze zachowują swą treść w całej pełni, w jodze nowoczesnej ta treść jest jeszcze bardziej bogata. Szóstym stopniem z rzędu, a pierwszym w ćwiczeniach wyższych jest dharana [Dhāraņā] odpowiadająca terminowi europejskiemu koncentracji. Skupianie uwagi przez dłuższy czas na pewnym przedmiocie należało już do zadań pratjahary, ponieważ należało wyćwiczyć to, aby uwaga twoja nie błąkała się samopas, od wrażenia do wrażenia, lecz utrzymywała się na jednym, przez ciebie wybranym i nie dawała się odciągnąć postronnymi wrażeniami. Jednakże, pratjahara jest ćwiczeniem raczej biernym, ogranicza się bowiem głównie do tego, aby uwaga nie wymykała się spod twej władzy. Mówiąc językiem potocznym, zmierza do tego, abyś ty nie był "roztrzepany": Dharana natomiast wymaga, abyś był czynny, abyś mając w swej władzy uwagę utrzymywał ją dowolnie długo na tym przedmiocie, na którym zechcesz. To skupienie uwagi, ta jej koncentracja, odbywa się tu na wybranym przedmiocie zewnętrznym. Może być nim także pewien punkt twego ciała, punkt w przestrzeni, a nawet obraz pamięciowy. Jest to stopień przygotowawczy do następnego szczebla twej ścieżki.

Dhjana [Dhyāna] w terminologii europejskiej odpowiada medytacji czyli "rozmyślaniu". Nie ma to być jednak rozmyślanie w znaczeniu potocznym, a więc błąkanie się myślami tu i ówdzie, wahanie się między różnymi przypuszczeniami i możliwościami. Nie może też być sylogistycznym wnioskowaniem. Przedmiotem ćwiczeń w dhjanie nie są już rzeczy materialne, zmysłowe, lecz abstrakcje. Wszelkie rozmyślanie o przedmiotach fizycznych, o ich własnościach, nawet rozmyślanie o rzeczach tak na pozór niefizycznych jak np. plan jakiegoś nowego przyrządu, opracowanie pomysłu do poematu lub obrazu, należą jeszcze do dharany. Dhjana porusza się tylko w abstrakcjach, w pojęciach "oderwanych", przedmiotem jej zatem może być tylko coś, co istnieje dopiero na równiach arupa. Jeżeli rozmyślasz o psie, którego widziałeś, o jego wyglądzie, maści, rasie, przymiotach, to uprawiasz dharanę. Jeżeli natomiast za przedmiot twych rozmyślań weźmiesz nie tego psa, znanego ci zmysłami, lecz psa w ogóle, jako gatunek, jako typ, dopiero to będzie dhjaną. Medytujesz wtedy o cechach psa w ogóle, o jego własnościach, o jego roli w przyrodzie, o jego stosunku do człowieka, jednym słowem, o rzeczach, które nie istnieją na równi fizycznej, chociaż wyrażają się na tej równi ich działania. Rozmyślanie o niedawnym dobrym uczynku twego przyjaciela będzie jeszcze dharaną, ale medytacja o dobroci w ogóle, jako o cesze człowieka, to już dhjana.

Gdy na skutek szeregu ćwiczeń dojdziesz do sprawnego wykonywania zarówno dharany jak i dhjany, spostrzeżesz zasadniczą różnicę w objawach towarzyszących obu tym stanom. Po dharanie trwającej dłuższy czas, będziesz czuł znużenie umysłu, podobnie jak po rozwiązaniu nie tyle trudnego, co wymagającego licznych obliczeń zadania rachunkowego lub po przeczytaniu z uwagą jakiegoś opisu maszyny czy urządzenia gospodarczego. Natomiast po dhjanie, choćby najdłużej uprawianej, nie odczujesz żadnego znużenia, przeciwnie zwiększenie sprawności umysłu i jego świeżości. A wiesz, dlaczego? Oto w dhjanie po raz pierwszy napotykasz ćwiczenia, do których nie używasz mózgu fizycznego. Po prostu, nie myślisz mózgiem, zatem ten twój narząd fizyczny nie nuży się, tylko wypoczywa przez cały czas medytacji. Oczywiście, nie znużysz się tylko pod warunkiem, gdy uprzednio osiągnąłeś już biegłość w pratjaharze i dharanie, inaczej mówiąc, jeżeli uwaga twoja umie już utrzymać się tam, gdzie ją umocujesz. Gdy wrażenia zewnętrzne odciągają ją ustawicznie na boki, musisz wytężać umysł na zwrócenie jej ponownie w pierwotnym kierunku, a wtedy nużą cię te wysiłki.

Usłyszysz nieraz, a zdarzy się to i tobie, że medytacja powoduje senność, a nawet rzeczywiste zaśnięcie. Powodem tego może być albo, właśnie wspomniane, znużenie umysłu na skutek niedostatecznej biegłości w pratjaharze, albo też senność następuje po prostu dlatego, że umysł jest podczas dhjany zupełnie bezczynny, a więc zasypia. Jeżeli więc wyćwiczysz się sumiennie w pratjaharze i dharanie, a mimo to wśród uprawiania dhjany ogarnia cię senność lub nawet sen, to powodu do zaniepokojenia nie masz. W dhjanie nie myślisz mózgiem, tylko twym ciałem myślowym, choćbyś nawet zasnął, to we śnie prowadzisz dalej swą medytację i taka będzie równie owocna, jak prowadzona na jawie. Nie umniejsza jej wartości to, że po obudzeniu się nic z niej nie pamiętasz, bo nadejdzie czas, w którym zdołasz pamiętać wszystko, co we śnie przeżyłeś, a zatem przypomnisz sobie także treść medytacji. O innym powodzie usypiania przy medytowaniu nie wspominam, bo zdarza się on tylko u ludzi, którzy do medytacji w ogóle jeszcze nie dorośli. Zrozumiesz sam łatwo, że człowiek, który jeszcze wcale nie umie myśleć abstrakcyjnie, uśnie z nudów – nie ze znużenia – gdy jest zmuszony zajmować myśl przedmiotem całkowicie mu niedostępnym. Umie bowiem używać tylko mózgu fizycznego, a mózg zadaniu nie sprosta.

Ostatnim ze stopni, o których możesz mieć jeszcze jakiekolwiek wiadomości z książek, jest samadhi [Samādhi]. W Radża jodze zwie się on także "snem joginów". Wiesz już, że Indowie byli zdolni dochodzić do równi arupa tylko w transie będącym dla nich jedynym sposobem dojścia do stanu turija. Nawet do dhjany zdolni byli u Praindów tylko najwybitniejsi uczniowie tajemni, bo zdolność myślenia abstrakcyjnego nie była jeszcze w owych czasach rozwinięta. To, co znajdziesz w starych księgach indyjskich, i co budzi twój słuszny podziw dla ich tematów nadzwyczaj wzniosłych ideowo, to wszystko pochodzi nie z umysłów ludzi ówczesnych, tylko z objawień bezpośrednich, uzyskiwanych właśnie w stanach samadhi. To, co jogin mówił w tym "śnie natchnionym", notowali inni w jego otoczeniu, nie rozumiejąc tego, ale wiedząc, że jest nieomylnie prawdziwe. Sam jogin, po obudzeniu, nie rozumiał tego, co w swym samadhi powiedział, bo umysłem objąć tego nie mógł. Dostępne mu to było tylko w stanie turiji. Masz tu nową sposobność do zmierzenia odległości, o jaką od tych czasów postąpiliśmy naprzód w rozwoju.

W dhjanie wynikiem twego rozmyślania jest rozszerzenie zakresu twej wiedzy o tym przedmiocie, który obrałeś. Medytacją wznosisz się do równi arupa, na której nie ma form, nie ma odrębności. Tam myśli twoje są myślami innych istot tej równi, a ich myśli są zarazem twoimi. Z równi tej przynosisz sobie myśli obce, inaczej mówiąc, przynosisz sobie inspiracje. Dlatego właśnie medytacja wzbogaca zakres twych wiadomości o danym przedmiocie, bo oprócz tego, co ty sam zdołasz dowiedzieć się o nim, dowiadujesz się i tego, co o nim wiedzą inni. Postaraj się przeżyć w myślach to, co teraz tu przeczytałeś, a pocznie ci świtać pojęcie o tym, czym jest "natchnienie". Nie umniejsza to w niczym wartości natchnień, że człowiek otrzymuje je niejako z "zewnątrz", a nie ze swego wnętrza. Nie możesz zresztą twierdzić, że te inspiracje nie pochodzą od twej jaźni wyższej, a więc od ciebie samego, a nie możesz tego twierdzić, bo jaźń ta przebywa właśnie na równiach arupa, na których nie ma oddzielności ani odrębności.

Taki jest stan rzeczy w dhjanie, a jeżeli ją dobrze pojąłeś, to potrafisz także zrozumieć czym jest stopień tuż ponad nią leżący – samadhi. Mam tu na myśli samadhi w jodze nowoczesnej, bo wiesz, że w dawnej był to stan transu. Otóż, w dhjanie jednoczysz się z myślami obcymi o danym przedmiocie, a w samadhi jednoczysz siebie z samym przedmiotem. Po prostu stajesz się nim. Spróbuj uprzytomnić sobie jak najjaśniej te słowa: ty sam stajesz się przedmiotem. Zatapiasz się w nim i pogrążasz, stapiasz się z nim w jedność. Dlatego to przez samadhi uzyskujesz o danym przedmiocie wiedzę najdoskonalszą, jaką o nim w ogóle mieć można, bo sam nim jesteś. W dhjanie otrzymywałeś wiedzę o nim przez to, że poznawałeś myśli obce o nim, nie tylko swoje. Tu zaś, zatapiając się w samadhi, poznajesz przedmiot sam bezpośrednio, nie przez myśl. Czujesz się sam tym przedmiotem, żyjesz jego życiem, odbierasz jego wrażenia, przechodzisz jego koleje.

To pogrążanie się, czyli kontemplacja zgodnie z terminologią europejskich szkół tajemnych, prowadzi wprost do intuicji. Zważ jednak, że wyraz "intuicja" bywa zwykle stosowany błędnie, bo mało kto rozumie, co on właściwie oznacza. Bardzo często utożsamia się intuicję z "instynktem", ale wiesz zapewne, że pierwsza jest stanem nadświadomym, a drugi podświadomym. Intuicja zatem jest biegunem przeciwnym instynktu, a nie tym samym. Instynkt mają zwierzęta i mają go jako cechę wrodzoną, intuicję natomiast mogą mieć tylko ludzie, a i to pod warunkiem, że ją rozwiną świadomymi wysiłkami, a raczej, że się do niej wzniosą dzięki tym wysiłkom. Bywają ludzie, którzy mają zdolność intuicyjną niejako wrodzoną, ale ty wiesz jak to tłumaczyć. Ludzie ci rozwinęli ją w sobie w żywotach poprzednich i dlatego we wcieleniu obecnym mają ją już jako coś gotowego.

Zatem kontemplacja prowadzi do uzyskania intuicji. Pierwsza jest czynnością, druga jej wynikiem. W Radża jodze staroindyjskiej trzy stopnie najwyższe czyli dharanę, dhjanę i samadhi, obejmowano wspólną nazwą "samjama". Kontemplacja w znaczeniu właściwym jest to dopiero samjama, bo samadhi, to tylko stan, w którym jogin mógł uprawiać kontemplację. Rzecz prosta, że do powodzenia w kontemplacji potrzebna jest i dharana, i dhjana, bo bez skupienia się i bez medytacji nie jest możliwe osiągnięcie kontemplacji, a więc dojście do takich wyników, jakie daje intuicja.

Nie sądź, że dharana, dhjana i samadhi są ćwiczeniami wyłącznie myślowymi. Podobnie dobrym ćwiczeniem jak skupianie myśli i pogrążanie się w nich jest skupianie się na uczuciach i zanurzanie się w nich. Takie ćwiczenia medytacyjne i koncentracyjne będziesz uprawiał nie tylko ciałem myślowym, lecz także eterycznym i astralnym. Są one równie ważne i równie niezbędne, bo same ćwiczenia myślowe prowadziłyby tylko do rozwoju jednostronnego. Wykształciłbyś tylko niektóre narządy nadzmysłowe, a inne pozostawiłbyś w uśpieniu, zatem, zbudowałbyś organizm niekompletny, okaleczony. Zależnie od sposobu w jaki daną medytację uprawiasz, otrzymujesz różne wyniki, kształcisz różne narządy nadzmysłowe.

Medytacje nie są więc jedynie ćwiczeniami teoretycznymi. Ich wyniki są od razu widoczne w ciałach nadzmysłowych, powodują bowiem rozbłyśnięcie i ruch padm czyli "kwiatów lotosu" (czakr) w tych ciałach. Twój Guru spostrzeże je i oceni czy dobrze działają, a ty sam zobaczysz je także na stopniu odpowiednim. Nim je zobaczysz, będziesz już miał dowody ich działania, bo właśnie zaczniesz uzyskiwać wiedzę o twych żywotach poprzednich, a nawet wcieleniach naszej Ziemi.

W dharanie, dhjanie i samadhi pracujesz twymi ciałami niewidzialnymi, rzecz prosta zatem, że wyniki tej pracy ujawnią się właśnie w tych ciałach. Zrozumiesz teraz, na ile jest błędna droga Hatha jogi, która ćwiczeniami mechanicznymi usiłuje wywołać rozwój narządów nadzmysłowych, a zatem niemechanicznych. Uruchomienie do pewnego stopnia tych narządów da się oczywiście uzyskać również ćwiczeniami mechanicznymi, podobnie, jak nie posiadając słuchu ani znajomości nut, można mechanicznie wyuczyć się odegrania kilku utworów na instrumencie muzycznym. Bez trudności zrozumiesz teraz, że nie jest to droga właściwa.

Józef Aćarya Świtkowski
Portal wiedzy ezoterycznej: 
© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: radza-joga.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz