wtorek, 24 marca 2015

Dźniana joga - joga przez poznanie - Swami Vivekananda

Jnana Yoga - JOGA PRZEZ POZNANIE

napisane przez Swami Vivekananda




Słowo JOGA w tytule oznacza "zjednoczenie z Bogiem". Książka ta to zbiór wyjątków z przemówień indyjskiego filozofa i mędrca (Rishi) Vivekananda (spolszcz. Wiwekananda), zamieszczony na stronach następnych, który włączony był w wydaniach angielskich i innych do serii Dżniana-Jogi (Jnana-Yoga). Jest to Joga Poznania albo - ściślej - Joga przez Poznanie, dosł. "Poznawania Joga".

Zamiast wstępu przytaczamy słowa Autora z innej pracy.

"W krajach Zachodu słowo Joga zostało zbezczeszczone najrozmaitszymi absurdami. Przykro mi, że muszę najpierw ostrzec was, że Joga nie ma nic wspólnego z tymi nadzwyczajnościami. Żadna z metod Jogi nie wyrzeka się rozsądku, żadna nie żąda, abyście dali się oszukiwać albo zrzekli się wolności sumienia i powierzali przewodnictwu kapłanów jakiegokolwiek pokroju. Żadna, z dróg Jogi nie wymaga też, abyście zrzekali się swej miłości, oddania i wierności czczonemu przez nas wysłannikowi Mocy nieziemskiej. Każda Joga doradza wam, abyście trzymali się zawsze mocnorozsądku i zdrowego, logicznego myślenia".

JOGA PRZEZ POZNANIE


Rozdział ten jest zestawieniem wyjątków z szeregu przemówień i rozmów Swami Vivekananda (spolszcz. Wiwekananda), notowanych przez wierną interpretatorkę jego myśli, S. E. WALDO. 

OM tat sat! Poznając OM poznaje się tajemnice wszechświata.

Cel Dżniana-Jogi - Jogi przez poznanie - jest taki sam jak Bhakti-Jogi i Radża-Jogi, tylko metoda inna. Jest to Joga śmiałych, którzy poznają Rzeczywistość (Tat) nie przez mistykę ani oddanie dewocyjne, lecz przez czysty rozum (buddhi). 

Podobnie jak Bhakti-Jogin osiąga pełnię zjednoczenia a Najwyższym przez oddanie się Mu w miłości, tak samo Dżniana-jogin urzeczywistnia w sobie zjednoczenie z Boskością przez zastosowanie czystego rozumu (Budhi). Powinien mieć odwagę odrzucenia wszystkich starych bożków, wszystkich starych wierzeń, wszystkich przesądów, nadziei, pojęć i wyobrażeń, narzuconych przez pożądanie tego świata i wszelkich innych. Musi mieć odwagę dążenia wyłącznie i jedynie dowolności (Kaivalyam). Bez poznania, bez "dżniana", nie osiągniemy wyzwolenia (zbawienia). Polega ono na przekonaniu się, czym jesteśmy w rzeczywistości, co jest z nami z tamtej strony lęku i przerażenia, narodzin i śmierci. Dobrem najwyższym jest urzeczywistnienie w sobie Boga. Jest to ponad zasięgiem zmysłów i poza, zasięgiem myśli. 

Nie możemy ująć pojmowaniem swym prawdziwego JA, ponieważ ono jest przedwiecznym podmiotem i nigdy nie zdołamy uczynić z niego przedmiotu poznawania, którym objąć możemy tylko to, co jest względne, a nie to, co jest absolutne. 

Wszelkie poznawanie pojęciowe jest ograniczeniem, jest to niekończący się łańcuch przyczyn i skutków. Świat, na którym żyjemy jest względny, jest cieniem rzeczywistości. Jednakże sfera równowagi, w której dobro i zło stają się niemal przeciwwagami, jest jedyną sferą w której człowiek może osiągnąć poznanie własnej rzeczywistej Jaźni, przekonać się, że jest to Brahman.

Świat nasz jest "ewolucją przyrody i przejawieniem Boga". Jest to nasza interpretacja Brahmana, Absolutu, dojrzanego przez zasłonę Maya, czyli pozorów. Świat nie jest nicością, świat ma pewną rzeczywistość; on ma być złudny jako odbicie tego, co jest Brahmanem. 

Jak możemy poznać "Poznającego"? Wedanta mówi: "My jesteśmy TO (Tat), ale nigdy nie zdołamy poznać Tego, ponieważ ONO nie może nigdy stać się przedmiotem poznania". To samo mówi również nauka współczesna. TO nie może być poznane. Mimo wszystko możemy mieć od czasu do czasu przebłyski TEGO. 

Kiedy już raz rozerwie się dla naszej świadomości zasłona ułudy, miraż tego świata, może się ona ponownie zamknąć dokoła nas, ale nie będzie dla nas wcale rzeczywistością. Będziemy już wiedzieli, że jest to złuda. Otóż celem wszystkich religii jest dotarcie do tego, co nam przesłania złuda tego świata. Wedy pouczają nas ciągle, że człowiek i Bóg (Brahman) są jednią; lecz niewielu spośród nas ma siłę - aby przedostać się poza zasłonę i osiągnąć urzeczywistnienie tej prawdy. 

Kto pragnie wejść na drogę Dżniana-Jogi, ten musi najpierw wyswobodzić się z lęku. Strach jest najgroźniejszym naszym nieprzyjacielem. 

Po drugie: nie przyjmujcie niczego na wiarę, lecz starajcie się poznawać. Powtarzajcie sobie nieustannie: - Nie jestem ciałem, nie jestem umysłem, nie jestem myślą, nie jestem nawet świadomością: Ja jest to Atman (Dusza, Jaźń). 

Kiedy zdołacie tak odczepić się od wszystkiego, pozostanie samo rzeczywiste JA. 

Medytacja Dżniana-jogina jest dwojaka:
  • przeczenie i odsuwanie myślą wszystkiego, czym nie jestem;
  • utwierdzanie istoty rzeczywistości w sobie:
  • Atman, Jaźń, Jednia, Sat-Cit-Ananda (Byt-Świadomość-Szczęśliwość). 
Prawdziwy racjonalista powinien sięgać swymi dociekaniami wytrwale i nieustannie aż do najdalszego krańca dostępności dla myśli. Niczego się nie osiąga przy zatrzymywaniu się na trasie badań. 

Kiedy używa się jako narzędzia przeczenia, wszystko powinno być poddawane tej próbie, dopóki nie natrafi się na to, czego nie uda się odrzucić, ani temu zaprzeczyć; - i to właśnie, co się ostoi, będzie prawdziwym JA. To JA jest świadkiem wszechświata, jest niezmienne, wieczne, nieskończone. Wiele nawarstwień przesądów i ciemnoty zakrywa je przed naszym wzrokiem, ale ONO jest zawsze jednakie. 

Znamy przypowieść o dwóch ptakach na jednym drzewie. 

Człowiek podobny jest do ptaka na dole; jeżeli dąży wytrwale do ideału najwyższego, jaki sobie stawia, spostrzeże wreszcie, że był zawsze JA, ptak zaś dolny istniał jako obraz z widzeń sennych. Oddzielić się całkowicie od materii i pozbyć się wiary w jej rzeczywistość - jest to prawdziwa Dźniana. Dżniana-jogin powinien ciągle odczuwać "OM tat sat" czyli "OM - jedyne istnienie rzeczywiste". Jednia abstrakcyjna jest podstawą Dżniana-Jogi. Jest to właśnie to, co nazywane jest adweityzmem. Jest to kamień węgielny filozofii Wedanty, jej alfa i omega. "Brahman sam jest rzeczywisty, wszystko inne jest nierzeczywiste, a JA jest Brahmanem". Tylko przez powtarzanie tego aż stanie się częścią naszej istoty dojdziemy do wzniesienia się ponad wszelkie dwójnie, ponad dobro i zło, ponad rozkosz i cierpienie, ponad radość i smutek, i poznamy prawdę, że jesteśmy Jedynem, wiecznem, niezmiennem, nieskończonem - "Jedynem bez wtórego". (Celowo użyte tu są końcówki "em" dla zaznaczenia rodzaju nijakiego). 

Dżniana-jogin powinien być tak żarliwy jak najbardziej zaślepiony sekciarz, ale zarazem tak szeroko otwarty, jak przestwór nieba. Powinien posiąść całkowicie, absolutne opanowanie swego umysłu, powinien umieć być buddystą lub chrześcijaninem i wnikać świadomie w te odmienne nastawienia bez tracenia przy tym łączności z harmonią wieczną. Tylko wysiłek metodyczny i stały umożliwi nam osiągnięcie takiego opanowania. 

Całe bogactwo przemian i odmienności zawarte jest w Jedni, ale my powinniśmy nauczyć się nieutożsamiania się z tym, co czynimy, powinniśmy nie słyszeć, nie widzieć niczego innego, ani nie mówić o czym innym poza tym, czego się podjęliśmy.

Powinniśmy oddać się temu żarliwie całą duszą. Powtarzajmy we dnie i w nocy: - Ja jestem TO, ja jestem TO (Om Tat Sat).

Część II


Największym mistrzem filozofii Wedanty był Śankaraczaria (Śankaraćarya). Doskonale powiązanymi rozumowaniami wydobył z Wed prawdy Wedanty i zbudował na nich wspaniały system Dżniana-Jogi, który wyłożył w swych komentarzach. Zjednoczył wszystkie rozbieżne ujmowaniaBrahmana intelektem i wykazał, że istnieje jedna Rzeczywistość nieskończona i jedyna. Nauczał również, że człowiek, wspinający się z trudem i powoli po ścieżce poznania, powinien wybierać spośród , różnych ujęć te, które mu najwięcej odpowiadają.

Podobne wskazania znajdujemy w ewangeliach: Jezus wyraźnie przystosowuje się do zdolności pojmowania swych słuchaczy. Najpierw mówi im o Ojcu, który jest w niebie i uczy ich modlitwy; potem - z nieco wyższego poziomu - daje pouczenie: "jestem winoroślą, a wy jej pędami"; wreszcie odkrywa im prawdę najwyższą: "Ojciec mój i ja jesteśmy jedno" oraz "Królestwo niebieskie jest w was".

Śankaraczaria (Śankaraćarya) pouczał, że trzy największe dary boskie są to: ciało, pożądanie Boga i mistrz (guru), który może nam ukazać światło. Jeżeli mamy te trzy dary, możemy być pewni zbawienia. Tylko przez poznanie możemy osiągnąć zbawienie i wyzwolenie, ale musi mu towarzyszyć cnota. 

Treścią najgłębszą pouczeń Wedanty jest twierdzenie, że istnieje tylko Jeden Jedyny Byt, a każda, dusza oddzielna jest to cały ten Byt, a nie jego cząstka. Słońce odzwierciedla się całe w każdej kropelce rosy. Kiedy Byt ten przejawia się w warunkach przestrzeni, czasu i przyczynowości, jest wtedy człowiekiem takim, jakiego znamy, ale poza tymi wszystkimi warunkami przejawienia jest to wciąż jedyna Rzeczywistość.

Altruizm jest zaprzeczeniem (nie przyznawaniem rzeczywistego bytu) osobowości zewnętrznej czyli jaźni pozornej. Musimy wytrzeźwieć z koszmarnego majaczenia jako byśmy byli ciałami widzialnymi. 

Powinniśmy poznać prawdę: "Ja jestem TO". 

Nieskończoność nie może być podzielona. Jednia, która "nie ma wtórego" nie może go mieć - wszystko jest tą jedyną Jednią. Wszyscy osiągniemy poznanie tego, ale powinniśmy starać się od dzisiaj o dojście do tego, ponieważ dopóki nie zdobędziemy tego, nie możemy służyć ludzkości swą największą pomocą, do której będziemy zdolni. Dopiero "dżiwanmukta" - wyzwolony za życia, wiedzący - zdolny jest obdarzyć miłością prawdziwą, miłosierdziem szczerym, prawdą rzeczywistą; a jedynie prawda może nas wyzwolić.

Pragnienia czynią z nas niewolników - są to oprawcy, dręczący bez chwili wytchnienia swe ofiary. Ale dżiwanmukta pokonywa wszystkie pragnienia wzniósłszy się ku rzeczywistości Jedni, będącej dokonaniem bez reszty, a więc i bez pragnień.

Umysł (Manas) otacza nas mirażami: ciało, płeć, wiara, kasta, obowiązki; toteż powinniśmy mu ciągle ukazywać prawdę, aż będzie zmuszony przystąpić do jej analizowania.

Nasza prawdziwa natura (Svarupa) jest cała na wskroś szczęśliwością, a wszystkie radości życia są zaledwie jej odblaskiem, jej atomami, przylegającymi do osobowości powszedniej jako ślady muśnięć o prawdę. Tamto jest poza zasięgiem radości i smutków, jest "świadkiem" kosmosu, czytelnikiem cierpliwym i czujnym księgi żywota, której karty odwracamy z dnia na dzień pod jego bacznym spojrzeniem.

Ćwiczeniami utrwalamy jogę, joga daje poznanie, poznanie rozbudza miłość, a miłość darzy szczęśliwością (anandam).

"Ja" i "moje" jest to przesąd; grzęźliśmy w nim od czasów tak niepamiętnych, że zdaje się niepodobieństwem otrząsnąć się z niego i oczyścić się całkowicie. A jednak konieczne jest odrzucenie go, jeżeli chcemy wznieść się na szczyt najwyższy. Powinniśmy być radośni i weseli; strojenie ponurej miny nie jest bynajmniej religią. Religia powinna być rzeczą najradośniejszą w świecie, ponieważ jest najlepszą. 

Ascetyzm (Tapas) nie może czasem doprowadzić nas do świętości. Czemuż by człowiek miał być ponury, jeżeli ma czyste sumienie i kocha Boga? Powinien weselić się jak dziecko, powinien zaprawdę być dziecięciem Bożym. Najważniejsza w religii jest czystość serca; królestwo niebieskie jest w nas, ale tylko ludzie czystego serca dojrzą króla tej krainy. Dopóki myślimy o świecie, widzimy tylko świat, lecz jeżeli spojrzenie nasycimy uczuciem pewności, że świat jest Boskością staniemy przed Bogiem. Takie powinny być myśli nasze w obliczu wszystkiego i wszystkich: rodziców, dzieci, męża, żony, przyjaciół i nieprzyjaciół. Pomyślcie, jak przemieni się dla nas wszechświat, kiedy zdołamy go Świadomie przepełnić Bogiem. Widzieć we wszystkim Boga! Wszystkie trudy, zmagania, cierpienia znikną dla nas na zawsze!

"Dźniana" - poznanie - jest "nieobecnością wiary". Ale nie oznacza to wcale potępienia wiary: jest to wyrośnięcie poza i ponad wiarę. Dżniana-jogin niczego nie burzy, lecz służy pomocą wszystkim. Podobnie jak wszystkie rzeki łączą swe wody w morzu, wszystkie wierzenia znajdują ujście w Dżnianie i stapiają się w jedno.

Rzeczywistość wszystkich zjawisk zależy od Brahmana (Wszechducha, Boga Absolutu). Dopiero kiedy pojmiemy do głębi tę prawdę, dosięgniemy skraju rzeczywistości. Kiedy znikają dla nas wszelkie różnice, pojmujemy słowa "Ojciec i ja jesteśmy jedno".

Dżniana (Dźńana) jest wyłożona bardzo jasno przez Śri Krisznę w Bhagawad Gicie. Ten wielki poemat uchodzi za najcenniejszy klejnot literatury Indii. Jest to rodzaj komentarza do Wed. Poucza, że powinniśmy zaraz, za życia, podjąć walkę o uduchowienie, że nie należy uciekać od spraw życia, lecz przeciwnie - zużytkować wszystkie możliwości, które ono nam daje. Gita symbolizuje bój o sprawy ducha wysoce poetycznie umieszczając akcję na polu bitwy. Kriszna ukazany jest jako woźnica kwadrygi Ardżuny, wodza jednej z armii występujących do walki. Stara się rozwiać smutek Ardżuny, wątpiącego w konieczność walki, mówi mu, że śmierć, jak każda zmiana, nie dotyczy rzeczywistej istoty człowieka. W toku osiemnastu rozmów Kriszna odsłania Ardżunie najwyższe prawdy filozofii i religii. Te właśnie pouczenia czynią z Gity tak wspaniały poemat; zawarta jest w nich po prostu cała filozofia Wedanty.

Wedy mówią, że dusza jest bezgraniczna i że utrata ciała przez śmierć w niczym jej nie pomniejsza.

Dusza (Atman) jest kołem, którego obwód nie jest umiejscowiony nigdzie, a zbieżny punkt jej promieni - środek - jest w ciele człowieka, tego czy innego; to, co nazywamy śmiercią, jest to przemieszczenie się środka tego koła. Bóg zaś jest to koło, którego obwód nie jest nigdzie, a środek jest wszędzie. Kiedy udaje się nam wyjść ze środka duszy, zacieśnionego w ciele, urzeczywistniamy w sobie Boga, który jest naszym prawdziwym JA.

Teraźniejszość jest tylko linią graniczną między przeszłością i przyszłością; toteż nie jest słuszne powiedzenie, że zajmujemy się teraźniejszością, ponieważ ona nie istnieje niezależnie od przeszłości i przyszłości. Wszystko łącznie tworzy jedną całość, a idea czasu jest tylko sposobem ujmowania narzuconym nam przez formy rozumowania.

Część III


Dżnana (Dźniana), poucza, że powinniśmy wyrzec się świata, ale że to nie jest powód, aby porzucić świat. Prawdziwą cechą Sanjasina jest, że ma on być wśród świata, ale nie powinien należeć do świata. Ideę wyrzeczenia można odnaleźć niemal w każdej religii. Dżniana wymaga, abyśmy wszystko rozważali w jednakowy sposób, abyśmy wszędzie widzieli "tożsamość". Sławę i zniesławienie, dobre i złe, nawet chłód i skwar powinniśmy przyjmować jednakowo. W Indiach jest wielu żyjących świętych, którzy do tego doszli; przechadzają się oni po śniegach Himalajów albo po gorących piaskach pustyni jakby byli zupełnie nieczuli na działanie krańcowych temperatur.

Najpierw trzeba pozbyć się przesądu uważania ciała za siebie; ciało to nie ja. Następnie trzeba przezwyciężyć drugi przesąd - utożsamiania się z umysłem; umysł nie jest mną, nie stanowi wcale części duszy. Znamienną jest, że niemal o wszystkich rzeczach mówimy "ciała"; wskazuje to na coś wspólnego, co łączy, a jest tym istnienie. Ciała nasze są symbolami myśli, które sobą przesłaniają, a myśli z kolei są symbolami czegoś innego, co sobą przesłaniają, Jedynego Bytu Rzeczywistego, Duszy naszych dusz, Jaźni Kosmicznej, życia naszych żywotów, naszego rzeczywistego JA.

Dopóki trwamy w wierze w odmienność naszą, w to, że różnimy się od Boga, choćby niewiele, lęk nas nie opuści i będzie nam wciąż towarzyszył; ale kiedy już wiemy, że jesteśmy Jedynym, strach znika - czegóż mielibyśmy się lękać?

Samą siłą swej woli dżniana-jogin wydostaje się poza ciało, poza umysł i sprowadza ten wszechświat widzialny do zera, do nicości. W ten sposób przezwycięża niewiedzę (Avidia) i poznaje swe prawdziwe JA - Atmana. 

Radości i smutki znane są tylko zmysłom, nie dosięgają naszej prawdziwej Jaźni. Dusza jest poza czasem, poza przestrzenią i poza przyczynowością, toteż jest bezgraniczna i wszechobecna. 

Dźnanin (dżniana-jogin) musi nie zważać na żadne formy, nie krępować się żadnymi regułami, musi też wyprzedzać swym poznawaniem wszystkie księgi, bo sam dla siebie staje się księgą. Kiedy krępują nas formy, kamieniejemy i umieramy. Jednakże dżnianin nie powinien potępiać tych, którzy jeszcze nie wyrośli ponad formy, nie powinien nigdy dopuścić do siebie myśli: "Jestem bliższy świętości niż mój sąsiad".

A oto cechy po których poznajemy prawdziwego; dżnianina: 
  • nie pożąda niczego innego, tylko poznania prawdy;
  • panuje doskonale nad wszystkimi swoimi zmysłami;
  • jest jednakowo zadowolony z każdych warunków - czy musi kłaść się do snu na gołej ziemi, czy w pałacu królewskim;
  • nie unika cierpień - spotyka je godnie, bo wyrzekł się wszystkiego, z wyjątkiem jaźni;
  • wie, że wszystko co nie jest Jedynym, nie jest rzeczywiste;
  • pragnie nade wszystko wyzwolenia, potęgą woli zwraca się ku rzeczom wyższym i osiąga przez to pokój.
Jeżeli nie osiągnęliśmy spokoju, czy przewyższamy w czymkolwiek bydlęta? Dżnianin spełnia wszystkie uczynki dla dobra innych, dla Boga, nie pożąda owoców swej pracy i nie spodziewa się nagrody ani na ziemi, ani gdziekolwiek indziej. Cóż mógłby wszechświat dać nam większego niż nasza dusza? Posiadłszy ją, posiadamy wszystko.

Wedy mówią, że Atman czyli Jaźń jest bytem niepodzielnym, jedynym. On jest poza umysłem, poza pamięcią, poza myśleniem i nawet poza, świadomością, taką jaką znamy. On jest źródłem wszystkich rzeczy. On stanowi TO, co sprawia, że widzimy, słyszymy, czujemy i myślimy. 

Celem wszechświata jest zjednoczenie się z OM czyli Bytem Jedynym. Dżnianin powinien wyzwolić się z zależności od wszelkich form; nie jest ani hinduistą, ani buddystą, ani chrześcijaninem, lecz jest wszystkimi trzema. Całe działanie oddane jest Bogu (Iśvara), żadne więc poczynania nie nakładają na nas swych więzów.

Dżnianin jest zdecydowanym racjonalistą - przeczy wszystkiemu. We dnie i w nocy powtarza: "Nie istnieją wierzenia, nie ma pisma świętego, ani nieba, ani piekła, ani credo, ani kościołów - istnieje tylkoAtman. Kiedy odrzuciło się wszystko i dochodzi się do tego, czego nie można odrzucić, jest to właśnie JA - jaźń. Dżnianin nie przyjmuje niczego na ślepo, lecz analizuje czystym rozumem i siłą woli dopóki nie dosięgnie nirwany, która jest wygaśnięciem wszelkiej względności. Stanu tego nie można opisać ani pojąć rozumowo. Dżniana: nie może być mierzona żadną ziemską miarą.

Obyście nie byli jako sęp, który wzlatuje wysoko pod niebo, ale gotów jest w każdej chwili spaść nisko na upatrzoną padlinę. Nie proście ani o uleczenie, ani o długowieczność, ani o pomyślność: pragnijcie tylko wyzwolenia.

Jesteśmy Sat-Cit-Ananda - Byt-Świadomość-Szczęśliwość. Byt - istnienie - jest na tym świecie podstawą najogólniejszą i ostateczną. Istniejemy, wiemy o tym, a szczęśliwość jest skutkiem naturalnym istnienia bez domieszek.

Od czasu do czasu zaznajemy przez chwilkę szczęśliwości najwyższej: wtedy nie pragniemy niczego, nie czynimy nic i nie znamy nic innego prócz tej szczęśliwości. Kiedy chwila minie, pojawia się na nowo i przesuwa przed nami film tego świata, ale wiemy już, że jest to tylko "mozaika, przesłaniająca Boga, najgłębszą naturę wszystkich rzeczy". 

Kiedy powróciliśmy na ziemię i widzimy Absolut poprzez względność, wówczas Sat-Cit-Ananda ukazuje się nam jako trójca: Ojciec, Syn i Duch Święty. Sat jest to zasada twórcza, Cit zasada kierunkująca, Ananda zasada urzeczywistnienia, to, co nas łączy ponownie z Jedynym. Nikt nie pozna Bytu (Sat) inaczej niż przez "Poznanie" (Cit). Jezus powiedział to słowami: "... nikt nie przychodzi do Ojca tylko przeze mnie" (przez JA) - (Jan 14, 6). Wedanta poucza, że nirwanę można osiągnąć teraz i tutaj, że wcale nie trzeba oczekiwać śmierci, aby do niej dojść. Nirwana jest to urzeczywistnienie jaźni: kto zaznał tego raz jeden, choćby przez mgnienie, nie da się już nigdy omamić złudzie osobowości.

Oczami ciała musimy oglądać świat przejawiony, ale powinniśmy ciągle pamiętać, czym on jest, bo wszak odkryliśmy już jego prawdziwą naturę. Jest to ekran, zasłaniający jaźń niezmienną. Kiedy ekran ten odchyli się, dostrzegamy jaźń, ale zmiana, którą odczuwamy, zachodzi tylko w samym ekranie. Zasłona otaczająca świętych jest cienka i światłość jaźni przenika przez nią niemal na wskroś, grzesznicy natomiast spowici są w gęste i grube zasłony, toteż łatwo można zapomnieć, że Atman jest poza nimi tak samo, jak i poza coraz cieńszą osłoną świętego.

Wszystkie rozumowania mają na celu doprowadzenie do znalezienia Jaźni, dlatego najpierw podejmujemy analizę, potem staramy się znaleźć syntezę. W dziedzinie wiedzy naukowej sprowadza się ilość sił znanych do liczby ich coraz mniejszej, a dalsze badania zmierzają do znalezienia jednej, która byłaby podstawą wszystkich. Gdyby nauka fizyki zdołała ściśle ująć jednię ostateczną, doszłaby do kresu, ponieważ kiedy znajdujemy jednię, osiągamy spoczynek. Poznanie jest stanem ostatecznym.

Religia, która jest najdoskonalszą ze wszystkich nauk, dawno już odkryła jednię ostateczną, którą Dżniana-jogin stawia jako cel do osiągnięcia. We wszechświecie jest jedna jedyna jaźń, której przejawami są osobowości zewnętrzne. Jednakże Jaźń Kosmiczna jest o wiele większa niż suma wszystkich przejawień.

Wszystko jest jaźnią czyli Brahmanem. Święty, grzesznik, jagnię, tygrys, a nawet morderca nie są i nie mogą być niczym innym, bo nie istnieje nic innego.

"Istnieje Jedno, a mędrcy nazywają Je różnymi imionami". Nie ma nic wyższego ponad poznanie tej prawdy: ona spływa błyskawicą w dusze, oczyszczone przez jogę. Błyskawice urzeczywistnienia są tym jaśniejsze, im czystsza stała się dusza przygotowana prze jogę i medytacje. Odkrycia tego dokonano przeszło cztery tysiące lat temu, a ludzkość jeszcze nie korzysta z niego powszechnie i pozostaje ono przywilejem niewielu jednostek.

Część IV


Nie wszyscy jeszcze ludzie są w rzeczywistości istotami człowieczymi. Każdy z nas ocenia ten świat swym umysłem. Pojmowanie wyższe jest niezmiernie trudne. Dla większości ludzi zjawisko konkretne znaczy więcej niż to, co nazywają abstrakcją. Przytoczę tu na ten temat opowiastkę z Indii.

W domu bogatego kupca w Bombaju grało w szachy dwóch gości, jeden wyznawca dżnianizmu, drugi hinduizmu. Dom stał w pobliżu morza; kiedy zaczął się przypływ, szum fal wyrwał obu graczy z zamyślenia. Jeden z nich opowiedział legendę o tym, jak to przypływy i odpływy morskie są skutkami zabawy bogów napełniających wodą wielkie naczynie i wylewających je potem. Drugi sprostował: - Jest inaczej; bogowie wciągają wodę na szczyt wielkiej góry, na swe potrzeby, a kiedy już jej nie potrzebują, wylewają wszystko.

Słuchał tego młody student nowoczesnej uczelni. Ten roześmiał się i powiedział: - Czyż nie wiecie, że to przyciąganie księżyca, wywołuje przypływy?

Obaj gracze, rozgniewani, zapytali, dlaczego pozwala sobie kpić z nich; może zechce jeszcze wmawiać w nich, że księżyc ma liny czy coś podobnego do podnoszenia, wody ... i to z wielkiej odległości. Powiedzieli, że nie chcą słuchać podobnych bredni.

Wtedy nadszedł gospodarz, człowiek wykształcony. Wszyscy zwrócili się do niego, aby dał świadectwo prawdzie. Znał on prawdy wiedzy, ale wiedział też, że nie przenikną one do głów graczy, toteż mrugnął poufnie ku studentowi i ku wielkiemu zadowoleniu prostaków, taką wygłosił opowieść:

- Bardzo daleko stąd, na środku oceanu, wznosi się wielka wysoka góra z gąbek. Wchłania ona wodę morską, nasiąka nią i wtedy wody się cofają od brzegów. Ale na górze z gąbek przebywają bogowie i tańczą na niej; ciężar ich wytłacza wodę z góry i morza napełniają się znowu. Taka jest, przyjaciele, przyczyna przypływów.

Obaj gracze uznali to wyjaśnienie za bardzo proste i całkowicie zgodne z rozumem, chociaż nie mogli dopuścić myśli, aby to księżyc miał cokolwiek do czynienia z falami przypływów. Dla nich bogowie byli istotami rzeczywistymi, gąbki też, bo je dobrze znali; cóż więc mogło być bardziej prawdopodobnego niż kombinacja tych dwóch rzeczy realnych? 

Cecha dogodności nie jest sprawdzianem. Niekiedy bywa wprost przeciwnie - prawda sprawia wiele kłopotu a nie zapewnia wygody. Kto szczerze szuka prawdy, nie powinien liczyć na korzyści. Trudno jest wyrzec się tego całkowicie, ale dżnianin musi zdobyć się na to. Powinien oczyścić się, pozbyć się wszelkich pragnień i zaprzestać utożsamiania się z ciałem. Dopiero wtedy i tylko wtedy prawda najwyższa zajaśnieje w jego duszy.

Poświęcenie jest konieczne a zburzenie osobowości jest uznawane za głęboką prawdę we wszystkich religiach, mówiących o wyrzeczeniu. Wszystkie ofiary składane w celu przebłagania bogów są zniekształceniem źle rozumianej jedynej ofiary, niezwiązanej z wartościami materialnymi - wyrzeczenia się ja osobowego. Tylko bowiem przez tę ofiarę dochodzimy do urzeczywistnienia Jaźni najwyższej - Atmana. Dżnianin nie powinien starać się chronić swego ciała, nie powinien go nawet pragnąć. Musi mieć odwagę zmierzania ku prawdzie (satyam) choćby świat miał się zawalić. Ludzie miotani zachciankami nie odważą się na to nigdy. Praca ta pochłonie całe życie, a nawet więcej - wiele żywotów następnych. Nieliczni odważą się urzeczywistniać Boga wewnętrznego, wyrzec się nieba, Boga osobowego i najmniejszej nadziei na nagrodę. Potrzeba do tego woli dobrze opanowanej, najmniejszy bowiem cień wahania wtrąca w straszliwą słabość.

Człowiek jest zawsze doskonały potencjalnie, w przeciwnym razie nigdy by nie mógł osiągnąć doskonałości (siddham); ale trzeba, żeby to sobie uświadomił. Gdyby człowiek zależał tylko od przyczyn zewnętrznych, byłby tylko śmiertelny. Nieśmiertelność prawdziwa nie zależy od żadnych warunków. Nic nie może działać na Atmana, sama myśl o możliwości takiego wpływu jest czystym złudzeniem.

Człowiek powinien utożsamiać się z TYM, a nie z ciałem. Oby człowiek pojął, że jest tubylcem kosmosu, a będzie się mógł napawać pięknem cudownej panoramy roztaczającej się przed nim. Oby powtarzał: Jestem wszechświatem, jestem Brahmanem.

Kiedy człowiek utożsami się rzeczywiście z Jedynym, z Atmanem, wszystko stanie się dla niego możliwe i wszystko materialne będzie na jego usługi. Śri Ramakriszna mówił: - Kiedy masło jest ubite, można je wrzucić do wody lub mleka, a nie zmiesza się z nimi; tak samo człowiek, który urzeczywistnił w sobie JA, nie będzie zbrukany sprawami świata. - Z wysokości nie rozróżnia się szczegółów krajobrazu. Podobnie człowiek, który wzniósł się dość wysoko, nie odróżnia cnotliwych od złych. - Kiedy glina jest wypalona, nie można nadawać jej kształtu. Podobnie dusza, która dotknęła raz Boskości, przeszła chrzest ognia i nic już nie może jej zmienić.

Filozofia czysto teoretyczna, spekulatywna, nie cieszy się w Indiach zbyt wielkim poważaniem. Dwa wielkie zgrupowania tworzą zwolennicy dwaity i adwaity (dwójni i nie-dwójni). Pierwsi mówią:

- Drogę do zbawienia otwiera nam miłosierdzie boże. Nic nie zdoła powstrzymać działania prawa przyczynowości. Jedynie Bóg nie podlega prawu i On to przez swe miłosierdzie pomaga, nam wydostać się z tego potoku.

Wyznawcy adwaity mówią:

- Poza całą naturą jest coś wolnego. Kiedy znajdziemy to, co wymyka się wszelkiemu prawu, zdobędziemy wolność, a wolność jest zbawieniem. Dualizm jest stopniem, fazą, adwaityzm wiedzie aż do kresu. Najkrótszą drogą do wyzwolenia jest oczyszczenie się. Należy do nas tylko to, co sami zdobyliśmy. Nie zbawi nas żaden autorytet, ani żadne wierzenie. 

Jeżeli Bóg istnieje, wszyscy mogą go znaleźć. Nikogo nie potrzeba pouczać, kiedy robi się gorąco; każdy sam to poczuje. Tak samo rzecz się ma z Bogiem, który musi stać się faktem w świadomości ludzi. Hinduiści nie uznają grzechu tej miary i pojęcia, jak się to zakorzeniło w umysłach ludzi Zachodu.

Złe uczynki nie są "grzechami", nie są obrażaniem majestatu, lecz czynami szkodzącymi sprawcy, który musi ponieść ich skutki. Nie jest grzechem wsadzenie palca w ogień, ale komu to się zdarzyło, ten cierpi skutek tak samo, jak by popełnił grzech. Każde działanie pociąga za sobą pewien skutek i "każdy czyn zwraca się ku sprawcy".

Jako dualizm - człowiek i Bóg rozdzieleni na wieki. Pierwszym dowodem wzrastania naszego ku światłości jest zauważenie, że jesteśmy dziećmi Boga, stopniem ostatecznym tego wzrastania jest przekonanie się, że jesteśmy Jedynem - Atmanem.

Część V


Pytanie "dlaczego nie mogłoby istnieć ciało wieczne" - jest nielogiczne, ponieważ termin "ciało" stosuje się do pewnych układów zmiennych i z natury nietrwałych. Wtedy, kiedy nie podlegalibyśmy przemianom, nie mielibyśmy już tego, co jest nazywane ciałem.

Poza kresem czasu, przestrzeni i przyczynowości "materia" nie, byłaby już materią. Czas i przestrzeń istnieją tylko u nas; my jesteśmy Bytem wiecznym, Jedynym. Wszystkie formy są złudą - efemerydami.

Wszystkie religie mówią: Bóg jest bez form.

Grek Menandras, król Baktrii, nawrócił się na buddyzm około roku 130 przed naszą erą pod wpływem mnicha, misjonarza buddyjskiego i przyjął imię Milinda. Oto urywek z rozmów tego króla z jego młodym nauczycielem:

- "Czy człowiek doskonały (taki jak Budda) może mylić się lub popełniać błędy?"

- Człowiek doskonały może nie orientować się w sprawach drugorzędnych, których nie zna z doświadczenia, ale nie pomyli się nigdy w tym, co mu przenikliwość ducha już odkryła. On jest doskonały już teraz i tutaj. Zna misterium człowieka, zna istotę wszechświata, ale może nie znać prostych zjawisk z różnorodności przemian, jakim ulega przejawienie się tej Istoty w czasie i przestrzeni. Zna surowiec, glinę, ale nie zajmuje się poznawaniem wszystkich postaci, które można jej nadać. Człowiek doskonały zna duszę, ale nie zna wszystkich form, przemian i połączeń, w których może się przejawiać".

Jeżeli chce poznać coś, co jest względne, musi postępować tak, jak my, jednakże jego olbrzymie możliwości ułatwiają mu niezmiernie zadanie. Potężny "aparat do prześwietleń", którym jest umysł doskonale opanowany, daje sobie radę bardzo szybko z każdym zagadnieniem, na które się nastawi.

Bardzo ważne jest zrozumienie tego; bo unikniemy wielu niepotrzebnych usprawiedliwień błędów, które mogli popełniać w sferze zwykłej tacy Wielcy jak Budda lub Jezus, - a wiemy, że je popełniali. Nie powinniśmy oskarżać uczniów o błędne przekazywanie słów mistrzów. Nie jest mądre twierdzenie, że w ich pouczeniach jedno jest prawdziwe, inne przekręcone. Przyjmijmy wszystko, albo odrzućmy wszystko; w jaki sposób moglibyśmy odróżnić prawdziwe od fałszywego?

Jeżeli coś się zdarzyło raz, może się powtórzyć. Jeżeli ktoś z ludzi, obojętnie kto, osiągał kiedyś doskonałość i my możemy ją osiągnąć. Jeżeli nie możemy stać się doskonałymi zaraz tu i teraz, nie będzie to dla nas dostępne w żadnym stanie, w żadnym niebie, pod jakimikolwiek warunkami. Jeżeli Jezus Chrystus nie był doskonały, religia Jego imienia pada w gruzy. Jeżeli był doskonały i my możemy stać się doskonałymi. Człowiek doskonały nie rozumuje ani nie poznaje w potocznym znaczeniu tego słowa, bo całe nasze zwykłe pojmowanie, jest tylko porównywaniem, natomiast w Absolucie nie ma porównywania ani klasyfikowania.

Instynkt jest mniej podatny na popełnianie błędów niż rozum, lecz rozum góruje nad nim i wiedzie ku intuicji, która jest jeszcze wyższym stopniem. Poznanie jest pokrewne intuicji, która - podobnie jak instynkt - jest nieomylna, lecz w sferze wyższej. Odróżniamy trzy stopnie przejawiania się istot żywych - podświadome - mechaniczne, nieomylne; świadome - poznawcze, omylne; nadświadome - intuicyjne nieomylne. Przykłady tego znajdujemy u zwierząt, u ludzi i u Boga. Człowiek który stał się doskonały, ma już tylko stosować swą mądrość; żyje jedynie po to, aby pomagać światu i nie pragnie niczego dla siebie.

Wszystko, co wyróżnia i charakteryzuje (tworzy osobowość, oddzielność) ma cechę negatywu, pozytywne staje się coraz szersze. To, co jest wspólne i najbardziej powszechne, jest to "byt".

"Prawo jest to stenografia myślowa przeznaczona do objaśnienia serii zjawisk", ale prawo jako oddzielna jednostka bytu (entite) nie istnieje. Posługujemy się tym terminem na oznaczenie prawidłowego następstwa pewnych faktów w dziedzinie zjawiskowej. Należy nie dopuszczać do przesądnego traktowania prawa, jako czegoś nie do uniknięcia, czemu mamy się poddać. Błądzenie towarzyszy z uporem rozumowi, ale przezwyciężanie błędów czyni z nas bogów. Choroba jest bojem toczonym przez naturę w celu oswobodzenia się od szkodliwości; podobnie grzech jest walką boskości w nas w celu pozbycia się zwierzęcości. Musimy "grzeszyć" (to znaczy popełniać błędy), ażeby wznieść się aż do natury boskiej.

Nie litujcie się nad nikim. Wszystkich traktujcie jednakowo. Pozbądźcie się pierworodnego grzechu nierówności. Jesteśmy wszyscy równi; nie powinniśmy myśleć: "Jestem dobry, ty jesteś zły, spróbuję cię poprawić". Równość jest cechą wolnego. Jezus szedł między grzeszników i celników i obcował z nimi. Nigdy nie wywyższał się, nie stawał na piedestale. Tylko grzesznicy widzą grzechy. Należy widzieć nie człowieka, lecz Boga. To my sami stwarzamy własne niebo i możemy zawsze je znaleźć, nawet w piekle. A tylko w piekle znajduje się grzeszników, dopóki widzimy wokół siebie grzeszników, jest to dowodem, że jesteśmy tam jeszcze.

Świadomość nie mieści się ani w przestrzeni , ani w czasie. Oby to się stało dla was rzeczywistością:
- "Jestem Bytem absolutnym, świadomością absolutną, Szczęśliwością absolutną - jestem TO, jestem TO".

Cieszcie się narodzinami, cieszcie się śmiercią, radujcie się ciągle Miłością bożą.

Wyzwólcie się z pańszczyzny służenia ciału. Tak zakrzepliśmy w niej, że pokochaliśmy tę niewolę i trzymamy się kajdan, marząc aby nie opadły z nas nigdy, aby stan ten trwał wiecznie, że chcemy nadal i zawsze mieć "ciało". Pozbądźcie się tego kurczowego czepiania się ciała, nie pragnijcie następnego żywota podobnego do obecnego (bo wcale nie będzie podobny), nie miłujcie ciała i nie pragnijcie ciała, nawet dla tych, którzy są wam drodzy.

Życie tutaj służy naszemu uczeniu się, a śmierć daje nam okazję do rozpoczęcia nauki na nowo. Samobójstwo jest obłędem, daje ono w wyniku tylko zamordowanie "wychowawcy", którym jest dla nas nasze ciało. Inne zajmie jego miejsce. Tak więc - dopóki nie wyrośniemy ponad wszystko, co nas wiąże z ciałem, jest ono nam potrzebne i musimy je mieć, toteż kiedy tracimy jedno, dostajemy inne. Pomimo tego nie powinniśmy utożsamiać się z ciałem; powinniśmy traktować je jako narzędzie, którym mamy się posługiwać na drodze do doskonałości. 

Hanuman, czciciel Ramy, streścił swą filozofię w takich słowach:
- Kiedy utożsamiam się z ciałem, jestem - Boże - Twym stworzeniem, na zawsze oddzielonym od Ciebie.
- Kiedy utożsamiam się z duszą, jestem iskierką ognia boskiego, którym Ty jesteś.
- Ale kiedy utożsamiam się z Atmanem. Ty i ja jesteśmy jedno!
Dżnianin cały wysiłek kieruje ku urzeczywistnieniu jaźni i niczego innego.

Część VI


Największe znaczenie ma treść naszych myśli, ponieważ "o czym myślimy, tym się stajemy".

Onego czasu żył sanjasin (pustelnik, samnyasin), świętobliwy człowiek. Posilał się tylko owocami i mlekiem, wykonywał niezliczone razy ćwiczenia pranajamy, pouczał zasiadając pod rozłożystym drzewem, a wyglądał na człowieka świadomego swej świętości.

W tej samej wiosce mieszkała kobieta lekkiego prowadzenia. Samnjasin codziennie upominał ją, zapowiadając, że przez swe grzechy dostanie się do piekła. Biedna kobieta była bardzo zgnębiona straszliwą przyszłością, jaką wróżył jej ten świętobliwy człowiek, ale nie znajdywała innego sposobu zarabiania i nie mogła zmienić trybu życia, toteż płakała i prosiła Stwórcę o przebaczenie i odmianę losu.

Wkrótce zmarli oboje - i grzesznica i ów świętobliwy. Aniołowie otoczyli grzesznicę, a po samnjasina zgłosiły się demony piekieł.
- Jak to? - zawołał samnjasin - Czyż nie żyłem jak święty i nie głosiłem świętości? Za co mam cierpieć w piekle, a kobieta złych obyczajów miałaby pójść do nieba?

Służebnicy piekieł wyjaśnili mu to tymi słowy:
- Ta kobieta, kiedy była zmuszana do czynów perwersyjnych, zawsze duszą zwracała się ku Bogu i pragnęła wyzwolenia, które teraz otrzymuje. Ty natomiast - przeciwnie: kiedy sprawowałeś święte obrządki miałeś umysł zaprzątnięty zepsuciem bliźnich. Widziałeś, tylko grzechy, myślałeś tylko o grzechach, toteż musisz teraz iść do krainy, w której panuje wyłącznie grzech.

Morał tej opowiastki jest jasny: życie zewnętrzne nie ma znaczenia. Potrzebna jest czystość serca, a serce czyste widzi tylko dobro nie zważa na zło. Nie powinniśmy nigdy występować w roli stróżów ludzkości, ani w roli świętych nawracających grzeszników. Lepiej oczyśćmy najpierw sami siebie, a przez to samo pomożemy bliźnim.

Fizyka na obu swych krańcach ma poza sobą metafizykę. Tak samo jest z rozumem: startuje od tego, co jeszcze nie jest objęte rozumem, kończy na tym, co już nie należy do rozumu. Jeżeli sięgniemy poszukiwaniami dość daleko w dziedzinę poznawania, dochodzimy do sfery niepoddającej się ujmowaniu rozumowemu. Rozum, umysł, jest w rzeczywistości ujmowaniem zmagazynowanym i sklasyfikowanym, zakonserwowanym w pamięci. Nie możemy nigdy sięgnąć wyobraźnią ani rozumowaniem poza wrażenia zmysłowe. Nic z tego, co jest poza rozumem, nie może być przedmiotem poznania zmysłowego. Czujemy naturalną ograniczoność rozumu, jednakże on wprowadza nas w sferę, w której dostrzegamy coś, co jest poza nią. Zjawia się wtedy pytanie: - Czy człowiek rozporządza narzędziem poznania pozarozumowego?

Można sprawdzić doświadczalnie twierdzenie, że człowiek ma zdolność przenikania poza sferę dostępną rozumowi. Święci wszystkich epok zapewniali, że odkryli tę zdolność w sobie samych. Lecz wynika to już z samej natury rzeczy, że idei i przeżyć duchowych nie udaje się wyrazić pojęciami rozumowymi zwykłej naszej mowy. Wszyscy święci owi, bez wyjątku oświadczali, że nie są zdolni przekazać innym swych doświadczeń duchowych. W mowie ludzkiej brak jest odpowiednich słów; toteż można tylko po prostu zapewniać, że są to przeżycia realne i że każdy może ich zaznać. I tylko w ten sposób - bezpośrednio - można je poznać; nie opisze się ich nigdy.

Religia jest to nauka, badająca transcendentalne w naturze przez transcendentalne w człowieku. Dotychczas wiemy mało o człowieku i dlatego mało o wszechświecie. Kiedy lepiej i więcej poznamy człowieka, prawdopodobnie posuniemy się również w wiedzy o wszechświecie. Człowiek jest wyciągiem ze wszystkich rzeczy i w nim się mieści całe poznanie. Możemy znajdować dowody tylko w zastosowaniu do tej samej nieskończenie małej cząsteczki wszechświata ujmowanego przez nasze zmysły, natomiast nigdy nie udowodnimy wprost żadnej zasady podstawowej.

Uznać rozumowo jakąś rzecz znaczy to sklasyfikować ją i umieścić w segregatorze umysłu. Kiedy natrafiamy na zjawisko nieznane, staramy się zaraz zaszeregować je w kategorii już znanych, ażeby zaś to osiągnąć, rozumujemy. Kiedy już udało się nam znaleźć odpowiednią przegródkę na nowe zjawisko, daje to nam pewne zadowolenie, ale za pomocą takiej klasyfikacji wcale nie przekraczamy sfery fizycznej. 

Ze wszystkich wieków minionych mamy świadectwo o ludziach, którzy mogli wydostać się z ograniczenia przez zmysły. Już przez 5000 lat Upaniszady powiedziały, że Boga nie można urzeczywistnić (poznać) przez zmysły. Tegoż zdania jest agnostycyzm nowoczesny; ale Wedy nie poprzestają na negacji - one twierdzą, najwyraźniej, że człowiek ma moc pójścia dalej, poza ten wszechświat zakrzepły i opanowany przez poznanie zmysłowe i że rzeczywiście czyni to. Człowiek może niejako znaleźć szczelinę w lodowcu i dostać się przez nią do całego oceanu życia. Dopiero przedostając się w ten sposób przez świat zmysłów może dotrzeć do swego prawdziwego Ja i stać się sobą rzeczywistym.

Dżnana nie jest wcale poznaniem zmysłowym. Nie możemy poznać Brahmana, lecz jesteśmy Brahmanem, w całości, a nie tylko częściowo. To co nie ma wymiarów, nie może być podzielone. Różnorodność pozorna, zjawiskowa, jest tylko odbiciem widzianym w czasie i przestrzeni, jak widzimy odbicie słońca w mnóstwie kropelek rosy, a wiemy, że słońce jest jedno.

Dżnana prowadzi do ujrzenia Jedni w różnorodności. Nie ma już wtedy ani podmiotu, ani przedmiotu, ani poznawania. Nie istnieje tam ani "ja", ani "ty", ani "on", lecz sama jedność absolutna. Jesteśmy ciągle TO, raz wolne - zawsze już wolne.

Człowiek nie jest skrępowany prawem przyczynowości. Cierpienia i nieszczęścia nie są w człowieku, lecz poza nim, jak chmury przesłaniające słońce, nie rozpłyną się, cień ich przeminie, a słońce pozostanie. Tak samo jest z człowiekiem: nie rodzi się, nie umiera - istnieje poza czasem i przestrzenią.

Te dwie miary (czas i przestrzeń) są odbiciami w zwierciadle umysłu, lecz my przyjmujemy je za rzeczywistość i one zaciemniają nam wspaniałą prawdę, ukrytą poza nimi. Czas jest tylko formą, miarą naszego myślenia; my sami jesteśmy wieczną teraźniejszością. Dobro i zło istnieją tylko w zastosowaniu do nas. Nie ma jednego bez drugiego, bo ani zło, ani dobro nie istnieją niezależnie, jedno od drugiego. 

Przyjmując dwójnię (dualizm) czyli oddzielenie człowieka od Boga, musimy również widzieć zło i dobro. Dopiero zbliżywszy się ku środkowi, ku zejściu się wszystkich promieni, jednocząc się z Bogiem, możemy wyzwolić się z fatamorgany zmysłów.

Skoro tylko pozbędziemy się wiecznej gorączki pragnień, nienasyconego pożądania, nękającego nas bez wytchnienia, kiedy nareszcie raz na zawsze odwrócimy się od wichrów pragnień, przestaną nas zasypywać ich ruchome piaski, a jednocześnie znajdziemy się poza dobrem i złem. 

Zaspokajanie pragnień podsyca je: jest to jak dolewanie oliwy do ognia. Im dalej miejsce na koło jest od środka, tym szybciej musi się obracać i tym mniej zazna spokoju. Zbliżcie się do środka, stłumcie pragnienia, pozwólcie odejść fałszywemu ja osobowemu, a przejrzyjcie i ujrzycie Boga. Tylko przez wyrzeczenie się tego życia i wszystkich żywotów przyszłych (w niebie itd.) dojdziemy do miejsca, gdzie zdołamy utrzymać się jako prawdziwa jaźń.

Czegokolwiek byśmy się spodziewali i pragnęli, będzie to nad nami panowało. Bądźmy przez chwilę naprawdę "bez nadziei”, a mgły dokoła nas rozwieją się. Kiedy jesteśmy pełnią bytu, czego mielibyśmy jeszcze oczekiwać? Sekret Dżniana polega na wyrzeczeniu się wszystkiego i na wystarczaniu sobie. Zaprzeczajcie, a będziecie przeczeniem, potwierdzajcie, a staniecie się istnieniem.

Czcijcie JA, które jest w was; nic innego nie istnieje; wszystko, co nas zaślepia, jest to złuda - Maya(Marya).

Część VII


JA - Jaźń kosmiczna jest źródłem wszystkiego we wszechświecie. Wszystko od niej zależy, ale ona od niczego nie zależy. Kiedy poznajemy, że jesteśmy nią, stajemy się wolni.

Jako śmiertelni nie jesteśmy wolni i nie bylibyśmy nimi nigdy. "Śmiertelny i wolny" byłaby to sprzeczność, ponieważ śmiertelność oznacza podleganie zmianom, a tylko ten, kto nie musi ulegać zmianom, jest wolny. Jedynie Atman jest wolny, On zaś jest naszą prawdziwą istotą. Czujemy tę wolność wewnętrzną, wbrew wszelkim teoriom, wszelkim wierzeniom, znamy ją i każdy nasz czyn potwierdza to. 

Wola nie jest ważna, a jej swoboda pozorna jest zaledwie odbiciem rzeczywistego. Jeżeli świat jest niekończącym się łańcuchem przyczyn i skutków, jakie należy zająć stanowisko, aby mu pomóc? W jaki sposób, do czego należy przywiązać unoszonego przez prąd rzeki, aby go uratować z topieli, jeżeli ratujący nie ma do uczepienia się ani piędzi ziemi stałej? Nawet fanatyk krzyczący "jestem robakiem" wierzy, że płynie ku świętości, widzi świętego nawet w robaku.

Życie człowieka może być skierowane ku dwóm celom: poznaniu rzeczywistemu (vidźnana) i ku szczęściu. Oba są nie do osiągnięcia bez wolności. Są one kamieniem probierczym całego życia. Powinniśmy odczuwać Jednię Przedwieczną, zamiast opłakiwać wszystkich grzeszników, bo wtedy dowiedzielibyśmy się, że to my grzeszymy. 

Prawem odwiecznym jest ofiarowanie się, a nie panowanie. Jakżeż to ja chcę panować, kiedy wszystko jest jednią? Nie ma "praw", wszystkim jest miłość. Wielkie prawdy, których nauczał Jezus nie zostały wprowadzone w życie, ale nie przeżyły się. Spróbujmy zastosować Jego metodę i zobaczymy, czy nie zbawi świata; metoda przeciwna niemalże rozwaliła świat w gruzy.

Altruizm, a nie egoizm może rozwiązać zagadnienie. Nawet sama idea "prawa" jest ograniczeniem. W rzeczywistości nie ma podziału na "moje" i "twoje", bo wszak ja jestem tobą, a ty mną. Ponosimy odpowiedzialność, ale nie mamy praw. Powinniśmy mówić "jestem wszechświatem", a nie "jestem Piotrem" albo "jestem Marią". Takie ograniczenia są złudą: to one nakładają na nas jarzmo, ponieważ - kiedy pomyślę "jestem Piotrem", pragnę posiadać na swą wyłączną własność pewne rzeczy, powtarzam słowa "ja" i "moje", a czyniąc tak odgradzam się coraz to innymi wyróżnieniami.Obciążamy w ten sposób swe więzy (guny) każdym nowym wyróżnieniem i oddalamy się od jedni środkowej, od Bezgranicznego, nieznającego podziałów.

Jest tylko jedno Niepodzielne, a każdy z nas jest NIM.

Jednia jedyna jest miłością, niweczącą lęk; podział rodzi nienawiść i strach.

Jednia jest spełnieniem się prawa. Tutaj, na ziemi, ogradzamy działki terenu i zabraniamy wstępu na nie, ale nie możemy postąpić tak samo w niebie. Lecz właśnie chcą to uczynić sekciarskie religie, głoszące: "Tylko nasza droga wiedzie ku zbawieniu, wszystkie inne sprowadzają na manowce". Powinniśmy zburzyć wszystkie te przegrody i wymieść ślad po nich, abyśmy zdali sobie sprawę, że wszystkie religie prowadzą ku Bogu. Trzeba poświęcić na ofiarę to maleńkie zacieśnione "ja". Chrzestjest symbolem prawdy, że nowa droga życia otwiera się przed człowiekiem, fałszywe ja ginie i objawia się jako rzeczywistość Atman, jedyna jaźń kosmosu.

Wedy dzieli się na dwie części: Karma Kanda, traktująca o działaniu, pracy, - i Dżniana Kanda, traktująca o poznawaniu, o prawdziwym poznawaniu. Wedy mieszczą w sobie cały rozwój i narastanie idei religijnych, ponieważ po dotarciu do prawdy wyższej zachowywano w nich ujęcia mniej doskonałe, które doprowadziły do poznania tej prawdy. Postępowano tak, ponieważ mędrcy zdawali sobie sprawę że stwarzanie świata i twórczość jest wieczna, że zawsze będą ludzie potrzebujący oparcia na pierwszych uchwytnych dla nich stopniach poznania, że filozofia wyższa, aczkolwiek osiągalna dla wszystkich nigdy nie będzie rozumiana przez ogół.

We wszystkich niemal innych religiach zachowano jedynie prawdę ostatnio zdobytą albo najwyższą. Skutkiem tego było zagubienie idei najdawniejszych, natomiast nowe były zrozumiałe jedynie dla elity i stopniowo traciły wszelkie znaczenie dla większości. Przykładem tego jest rosnący bunt przeciw tradycji i autorytetowi. Współcześni nasi nie przyjmują ich ślepo, lecz rzucają im śmiało wyzwanie, żądając usprawiedliwienia pretensji do władania duszami i jasnego wytłumaczenia swych racji.

W chrześcijaństwie jest wiele starych pogańskich wierzeń i zwyczajów, którym nadano nowe nazwy i przypisano inne znaczenie. Gdyby zachowano źródła starożytne, gdyby wyjaśniono powody dokonanych zmian, wiele spraw zyskałoby na zrozumiałości. W Wedach pozostawiono dawne koncepcje, toteż okazało się potrzebne dodanie grubych tomów komentarzy z objaśnieniami i umotywowaniem ich przedstawienia. Doprowadziło to do powstania wielu przesądów, ponieważ trzymano się starych form, które już utraciły wszelkie znaczenie. W niektórych ceremoniach powtarzane są słowa, pochodzące z narzeczy dawno zapomnianych i obecnie już puste, bo nie wiadomo, z jakimi były związane pojęciami.

Dawno przed naszą erą w Wedach była wyrażona, idea ewolucji, lecz w naszych czasach uważano ją za prostacki przesąd hinduski, dopóki Darwin jej nie potwierdził.

Wszystkie formy zewnętrzne modlitw i adoracji opisane są w Karma Kanda. Są one dobre dopóki praktykuje się je bezinteresownie i nie doprowadza się do suchej formalistyki. One oczyszczają serce. Karma-jogin życzy zbawienia całemu światu z wyjątkiem siebie samego. Jego zbawienie polega na pomaganiu innym w dostąpieniu zbawienia. 

"Najwyższym rodzajem czci jest służyć tym, którzy służą Krisznie". 

Pewien wielki święty modlił się: "Niech mnie pochłonie piekło wraz z grzechami świata, byleby świat był zbawiony". Takie wielkie przeniknięcie czcią doprowadza do składania ofiary z własnej osobowości. Znana jest opowieść o świętym, który postanowił obdarować wszystkimi swymi cnotami swego wiernego sługę psa, aby ten mógł wejść do nieba, a sam gotów był poprzestać na piekle. 

Dżnana Kanda mówi, że tylko poznanie może nas zbawić, czyli - innymi słowy - do zbawienia powinno się dochodzić przez mądrość. Poznanie jest najpierw przedmiotowe: poznający poznaje samego siebie. Ja - jedyny podmiot - chcę poznać w przejawieniu samego siebie. Im lepsze zwierciadło, tym lepszy, pełniejszy obraz ukazuje nam w odbiciu; człowiek jest najlepszym zwierciadłem, a im jest czystszy, tym jaśniej może odzwierciedlać Boga.

Człowiek popełnia błąd oddzielania się od Boga i utożsamiania się z ciałem. Błąd ten sprawia Maya (Marya); nie jest ona - ściśle biorąc - złudą; polega na widzeniu rzeczywistości nie takiej, jaka jest, lecz jako coś innego, czym nie jest. Utożsamianie się z ciałem prowadzi do nierówności, ta zaś z kolei sprowadza zazdrość i zwalczanie przeciwnika; dopóki będziemy widzieli nierówność, nie zaznamy szczęśliwości. 

Niewiedza i nierówność są to dwa źródła wszelkich cierpień - mówi Dżniana. Kiedy człowiek jest dość udręczony przez świat, szuka możliwości wydostania się z kołowrotu istnień ziemskich, poszukuje, dowiaduje się, czym jest rzeczywistość - i osiąga wyzwolenie. Wtedy patrzy na świat jako na olbrzymi mechanizm i strzeże się, aby nie wsadzić palców w jego koła zębate.

Na wyzwolonym nie ciążą obowiązki; jakaż moc mogłaby go krępować? Spełnia dobre uczynki, bo taka już jest jego natura, lecz wcale nie z poczucia wyimaginowanego obowiązku. Obce to jest ludziom, pozostającym jeszcze w niewoli zmysłów. Taka wolność jest udziałem jedynie tych, którzy wydostali się na tamtą stronę, poza ja osobowe. Jedyną podstawą jest wtedy dusza, zbędne zaś jest posłuszeństwo jakiemukolwiek prawu - jest się wolnym i doskonałym. Stare przesądy spadają z człowieka i on wydostaje się spomiędzy kamieni młyńskich, które go mełły. 

Przyroda (Rudram, Prakrti) jest zwierciadłem naszego własnego ja. Wysiłek człowieka, zdolność jego do pracy ma swe granice, lecz pragnienia nie znają ich, toteż ludzie starają się przywłaszczyć sobie siłę roboczą innych, ciągnąć zyski z ich wysiłków i unikać pracy. Stosowanie coraz doskonalszych maszyn nigdy nie zatrzyma nas w ciążeniu do zwiększania dobrobytu, ponieważ zaspokojenie pragnień wzmaga je i stwarza nowe pożądania - bez kresu. 

Kiedy umieramy bez zaspokojenia mnóstwa żywionych w sobie pragnień, musimy powracać znowu - i jeszcze nieraz - aby w następnych żywotach uczestniczyć w nadaremnych łowach, w których zdobyczą ma być zadowolenie z powodzenia. Hindusi mówią: "Zanim doszliśmy do rodzenia się w ciałach ludzkich, mieliśmy osiem milionów ciał" Dżnana mówi: "Zabij pragnienie i oswobodź się. Jest to jedyny sposób.

Zaprzestańcie stwarzać przyczyny (przestańcie wplatać się w łańcuch przyczyn, i skutków) i urzeczywistnijcie w sobie Atman". Tylko wolność daje prawdziwą moralność. Tam, gdzie działa jeszcze niekończący się łańcuch przyczyn i skutków, nie ma miejsca na nirwanę. Ona jest wygaśnięciem ja osobowego, podtrzymywanego przez ten łańcuch. Wolność jest to całkowite wydobycie się poza przyczynowość. 

Nasza prawdziwa istota jest dobra i wolna, nie ima się jej zło.

Kiedy usiłujemy zrozumieć Boga umysłem i ujrzeć wzrokiem, nadajemy mu różne imiona, lecz w rzeczywistości istnieje tylko Jedyne, a wszystkie warianty określeń są naszymi interpretacjami Jedynego. My nie stajemy się czymkolwiek, lecz tylko powracamy do swego JA. 

Wedantyści przyjęli określenie cierpienia, najlepsze ze sformułowanych dotychczas, a wypowiedział je Budda: "Cierpienie jest wytworem niewiedzy i kastowości (nierówności)". - Słowa te świadczą o niezwykłej przenikliwości tego największego z ludzi.

Bądźmy więc odważni i żarliwi. Każda ścieżka czci i poświęcenia, prowadzi nas do wolności. Pochwyćcie jedno ogniwo łańcucha, a powoli wyciągnięcie cały. Podlewajcie korzenie drzewa, a cała jego korona napoi się wodą; na nic by się nie zdało podlewanie każdego liścia oddzielnie. Innymi słowy - poszukujcie Stwórcy; kiedy Go już znajdziecie, przekonacie się, że znaleźliście wszystko. Wyznanie, doktryny, formy - są jako kraty ochronne, którymi ogradza się młode, wątłe rośliny; trzeba je potem usuwać, aby nie tłumić rozrostu sadzonki w rozłożyste drzewo. Podobnie Biblia, Wedy, pisma święte, różne sekty religijne są oknami cieplarni, które muszą być zdjęte, kiedy już zagrażają tłumieniem zamiast ochraniania.

Przyzwyczajajmy się do odczuwania, że jesteśmy tak samo na słońcu i na gwiazdach, jak i tutaj. Świadomość jest z tamtej strony czasu i przestrzeni. Każde oko patrzące jest moim okiem, każde usta chwalące Stwórcę są moimi ustami, każdy grzesznik jest mną. Nie jesteśmy zamknięci w niczym, ale nie jesteśmy ciałami. Wszechświat jest naszym ciałem. Jesteśmy po prostu przezroczystym kryształem, odbijającym obrazy, a niezmąconym przez nie. Jesteśmy magikami, wywołującymi skinieniem pałeczki dowolne sceny przed zwykłym okiem; musimy przeniknąć poza tą złudę i poznać ją.

Świat nasz jest jako woda zaczynająca wrzeć; pojawia się w niej najpierw jedna bańka, potem druga, trzecia, wreszcie jest ich mnóstwo, cała woda zamienia się w pęcherzyki pary, uciekające ku górze i zmienia swą postać. Wielcy mistrzowie są owymi pierwszymi bańkami; pojawiają się gdzieniegdzie, ale wreszcie wszystko stworzone przemieni się i osiągnie wyzwolenie. Dzieło stworzenia będzie trwało, znajdzie inną wodę i wszystko zacznie się od początku.

Budda i Jezus są dwiema największymi "bańkami", jakie świat poznał. Były to wielkie dusze, które osiągnęły wyzwolenie i pomagały innym w tym samym.

Część VIII


Radość i smutek są dwoma łańcuchami - jeden ze złota, drugi z żelaza; ale krępują nas jednakowo silnie i przeszkadzają w poznaniu własnej naszej natury.

Atman nie zna radości, ani smutku, są to bowiem tylko stany, zmieniające się nieustannie. Naturą duszy (nie stanem) są szczęśliwość i pokój - niezmienne i wieczne. Nie potrzebujemy tego zdobywać ani otrzymywać - my je mamy; usuńmy zaćmę z naszych oczu, a ujrzymy je. Podstawą musi być dla nas zawsze JA; trwając na tej podstawie pogrążamy się w całkowitym spokoju i obserwujemy panoramę świata. Jest ona zabawą dziecięcą, którą nie powinniśmy się wzruszać. Jeżeli psychikę ucieszą komplementy, dotknie ją krytyka. Wszystkie przyjemności zmysłów, a nawet umysłu, są znikome, lecz wewnątrz nas jest jedna prawdziwa, rozkosz, nie zależąca od niczego z zewnątrz i nie związana z żadną przyczyną.

"Rozkosz JA jest tym, co na świecie nazywane jest religią". Im bardziej radości nasze są wewnętrzne, tym bardziej jesteśmy uduchowieni, nie poszukujemy zadowoleń w świecie.

Rybaczki i sen

Grupa biednych rybaczek schroniła się przed burzą w ogrodzie bogacza. Przyjęto je uprzejmie, dano im posiłek i pozwolono przenocować na werandzie wśród kwiatów. Kobiety ułożyły się do snu w tym wonnym raju, ale nie mogły zasnąć, brak im było czegoś, co było związane z ich życiem codziennym i nie mogły się bez tego obejść. Wreszcie jedna z nich wstała, poszła na podwórze poza ogród i przyniosła pozostawione tam kosze, zalatujące rybami. Dopiero wtedy owiane znaną im wonią, zasnęły spokojnie.

Oby świat nie stał się dla nas takimi koszami na ryby, potrzebnymi do szczęścia. Oznaczałoby to uzależnienie się od "tamasika", czyli opętanie przez trzy najniższe - guny (cechy jakościowe). Na stopniu następnym znajdziemy samolubów, którzy wciąż mówią o sobie: "ja, ja". Kiedy zaczynają spełniać dobrą pracę, mogą się uduchowić i stają się "radżasika" czyli czynnymi. Najwyżej są natury instrospektywne; - "satwika" - czyli żyjące jedynie w JA. Te trzy właściwości znajdują się w proporcjach zmiennych w każdej istocie ludzkiej; coraz to inna przeważa. Powinniśmy skierować swe wysiłki na przezwyciężanie cechy "tamas" (t'ma, ćma, ciemność) przez radżas, a potem na wchłonięcie obu przez sattwę. 

Dzieło stworzenia nie jest „wytwarzaniem", jest to walka o odzyskanie równowagi.

Okruchy kory na dnie kadzi zalane wodą poruszają się i wznoszą ku górze, a kiedy już wszystkie znajdą miejsce na powierzchni i ułożą się spokojnie, równowaga zostaje przywrócona i ruch, czyli życie, ustaje. To samo dzieje się ze światem stworzonym; kiedy równowaga będzie osiągnięta, ustaną zmiany i skończy się to, co nazywamy życiem. Życiu musi towarzyszyć zło, ponieważ ustalenie równowagi byłoby końcem świata; w wyniku swym tożsamość i zniszczenie są jednym i tym samym. Nie ma najmniejszej możliwości znalezienia rozkoszy bez bólu, dobra bez zła, ponieważ sam fakt życia oznacza wychylenie się z równowagi.

To, czego pożądamy - wolność - nie jest ani życiem, ani rozkoszą, ani dobrem. Przejawienie, stwarzanie - jest wieczne, bez początku i końca; jest to fala na powierzchni bezgranicznego jeziora, sunąca wciąż... Są głębie, nietknięte jeszcze tą falą, są inne, które już się ułożyły w spokoju, lecz fala płynie ciągle, a walka o przywrócenie równowagi trwa wiecznie.

Życie i śmierć są odmiennymi imionami jednego i tego samego. Są to dwie strony jednego medalu. Obie są Mayą (Maryą) - stanem nie do opisania, niewyraźnym, w którym pragnie się naprzemian to trwać w życiu, to pozostawać w stanie śmierci. Poza tym wszystkim jest nasza prawdziwa natura -Atman. Wchodzimy w przejawione i wtedy ono dla nas istnieje. Rzeczy są martwe, ale my im nadajemy życie i potem, naiwnie, widzimy je w innym świetle, boimy się ich albo cieszymy się nimi. Świat nie jest ani prawdziwy, ani fałszywy, on jest cieniem prawdy. "Wyobraźnia jest złocistym cieniem prawdy" - mówi poeta.

Wszechświat wewnętrzny - Rzeczywiste - jest nieskończenie przestronniejszy od świata zewnętrznego, który jest zaledwie projekcją cieni wszechświata prawdziwego. Kiedy widzimy "sznur" nie dostrzegamy "węża", a kiedy ujrzymy "węża", znika dla nas "sznur"; nie mogą one istnieć jednocześnie. Podobnie - kiedy postrzegamy świat, JA nie jest dla nas rzeczywistością, lecz jedynie pojęciem umysłowym. Kiedy urzeczywistnimy w sobie Brahmana, znika ja osobowe, jak również wszelkie odczuwanie świata. Światłość nie zna ciemności, bo ta nie może istnieć w świetle; również Brahman jest wszystkim.

Kiedy odnajdujemy Boga, jest to w istocie JA, od którego tylko oddzieliliśmy się i które ubóstwiamy, jak by było poza nami, lecz w rzeczywistości jest to zawsze nasze własne prawdziwe JA - jedyny Bóg. Bydlę z natury skłonne jest tkwić w tym, w czym się znajduje; człowiek szuka dobra i stara się unikać zła; natura boska nie poszukuje, ani nie unika niczego, lecz po prostu napawa się wieczną szczęśliwością. 

Bądźmy jak bogowie; oby serca nasze były jako ocean, oby pomijały wszystkie drobiazgi życia, a świat przyjmowały jako obraz, jako pole. Zdołamy wtedy przyjmować jego grę bez przejmowania się nią. Po co szukać dobra na świecie, co z nim poczniemy? Najlepsze, co świat mógłby nam podarować, podobne jest szklanym świecidełkom, znalezionym przez dzieci w błocie kałuży. Dzieci zgubiły te perełki i trzeba ich szukać na nowo.

Moc nieskończona jest to religia i Bóg. Dopiero kiedy stajemy się wolni, jesteśmy duszami, dopiero wolność odsłania nam nieśmiertelność i Bóg objawia się nam dopiero, kiedy odsłoni go nam nasze wyzwolenie. Dopóki nie wyrzekniemy się świata, sfabrykowanego przez ego, nie wejdziemy nigdy do Królestwa Niebieskiego. Nikt nigdy nie zdobył się na to i nigdy nie zdobędzie. Wyrzec się świata znaczy to zapomnieć zupełnie o ego, ja osobowym, nie zwracać wcale na nie uwagi i żyć w ciele nie ulegając mu. Nieszczęsne ego trzeba pozbawić egoizmu.

Potężną pomocą pomagania ludzkości władają ludzie cisi, żyjący aby miłować i nieprzejawiający wcale swych osobowości. W mowie ich nie słyszy się nigdy "ja" ani "moje"; uszczęśliwia ich przywilej, że są narzędziami wspomagania bliźnich. Przepełnia ich całkowicie utożsamienie się z Boskością(Daivam), nie proszą o nic i nie mają wrażenia jakoby sami coś czynili. Są to prawdziwi dźiwanmukta - wyswobodzeni bez reszty z egoizmu; małe osobowości wymietli z siebie i drobne ludzkie ambicje nie mają się w nich o co zaczepić. Dźiwanmukta jest na wskroś zasadą, a nie indywiduum.

Im głębiej pogrzebiemy małe ja, tym bliżej będziemy Boga. Nie dajmy posłuchu małemu ja, pozwólmy działać w sobie wielkiemu JA. Dopiero kiedy myśli nie zaprzątamy sprawami własnej osoby, udaje się nam najlepiej praca i wywieramy największy wpływ. Nieobecność pragnień umożliwia osiąganie wielkich wyników.

Błogosławcie zniesławiających was; pomyślcie, jakie wyświadczają wam przysługi pomagając skruszyć i odrzucić fałszywe ja - ego. Lgnijcie do prawdziwego JA i zachowujcie czystość myśli, a zdziałacie o wiele więcej niż bataliony kaznodziejów. Z milczenia i czystości intencji rodzą się słowa mocy.

Część IX


Wyrażanie słowami przeżyć jest z konieczności zniekształcaniem, ponieważ treści psychicznych nie da się wyrazić pismem, a - jak powiedział święty Paweł - litera zabija. śycia nie można zawrzeć w "literze", w piśmie, które jest obrazem odbitym. Jednakże w celu "poznawania" trzeba przybierać w szaty materii to, co jest pierwiastkiem, zasadą. Szata przesłania nam rzeczywistość i wreszcie patrzymy na całun jako na samo Rzeczywiste, zamiast widzieć w nim symbol. Jest to błąd niemal powszechny.

Każdy wielki Nauczyciel wie o tym i stara się temu zapobiec, ale ludzkość cała ma skłonność do ubóstwienia i oddawania czci raczej widzialnemu niż niewidzialnemu. Dlatego zstępowali na świat prorocy, których zadaniem było ukazywanie coraz to inaczej owej zasady przesłoniętej przez osobowość, objaśnianie jej w sposób i przy użyciu form odpowiadających epoce.

Prawda pozostaje wiecznie ta sama, niezmienna, ale nie może być przedstawiana inaczej niż za pomocą "formy"; toteż co pewien czas ukazuje się ją w nowej formie, zrozumialszej i przystępniejszej na danym stopniu rozwoju ludzkości.

Nie wydostaniemy się z niewoli wcześniej zanim nie wyzwolimy się z nazwy i formy, a nade wszystko dopóki nie pozbędziemy się potrzeby posiadania ciała, jakiegokolwiek rodzaju, dobrego czy złego, brutalnego czy subtelnego.

"Wieczny postęp" oznaczałby wieczną niewolę. Musimy wydostać się poza wszelkie zróżnicowania i osiągnąć tożsamość czyli jednorodność wieczystą - Brahmana.

ATMAN jest jednią wszystkich indywidualności i jest niedostępny zmienności, jest "Jedynym bez drugiego". On nie jest życiem, ale z Niego powstaje życie, jak medale wykuwane ze złota. On jest z tamtej strony życia i śmierci, dobra i zła. On jest Jednią Absolutną. Miejcie odwagę wyruszyć na poszukiwanie prawdy aż do piekła, jeżeli zajdzie tego potrzeba.

Wolność (Kaivalyam) nie może być poddana nazwom i formom, ani niczemu co jest wielkością względną wobec innej. Żadna forma nie może uchodzić za wolną, dopóki jest formą. Wolność nastaje, kiedy wszelka idea formy znika. Jeżeli nasza wolność krępuje kogo innego, przez to samo już nie jesteśmy wolni. Nie powinniśmy krępować nikogo.

Ujmowanie rzeczywiste jest jedno, pojmowania względne są liczne. Źródło wszelkiej wiedzy jest w każdym z nas, tak samo w mrówce, jak w najdoskonalszym z aniołów.

Religia rzeczywista jest jedna; wszystkie spory dotyczą tylko form i symboli - "ilustracji".

Tysiąclecie już nastało dla tych, którzy umieją je znaleźć. Prawdą jest, że wciągnęły nas wiry błądzenia, a myślimy, że to świat ginie.

Niemądra istoto, czyż nie słyszysz? W twoim własnym sercu, we dnie i w nocy brzmi odwieczna muzyka:

"Sat-Cit-Ananda, Sou-ham, Sou-ham".

(Byt-Świadomość-Szczęśliwość. Jesteśmy Tym, jestem TYM!)

Usiłowanie myślenia bez posługiwania się wyobrażaną zjawą jest próbowaniem dokonania niemożliwości. Każda myśl zawiera w sobie ideę i słowo; obie to części są niezbędne; ażeby temu podołać, musimy wziąć jednocześnie ideę i jej wyrażenie. Każde poznanie korzysta z odbicia - refleksji. Nie możemy ujrzeć własnej twarzy inaczej, jak tylko w odbiciu w zwierciadle; podobnie nikt nie może poznać JA Brahmana; ale każdy z nas jest tym JA, toteż powinien ujrzeć je w odbiciu, w sobie, aby uczynić z niego w ten sposób przedmiot poznania.

Kontemplacja obrazów zasady niewidzialnej doprowadza, do bałwochwalstwa. Galeria bożków czczonych bałwochwalczo jest o wiele większa niż się zazwyczaj przypuszcza. Są w niej okazy od świętych drzew i kamieni, aż po wielkie postacie, takie jak Jezus i Budda.

Wprowadzenie bałwochwalstwa w Indiach było następstwem nieustannych wystąpień Buddy przeciw pojęciu Boga osobowego. Wedy nie znały bożków (idoli), ale utrata Boga Stwórcy i Przyjaciela doprowadziła siłą reakcji, do uczynienia bożków z wielkich Nauczycieli i nawet sam Budda stał się idolem i miliony ludzi czczą Go jako bóstwo.

Pośpieszne i gwałtowne wprowadzenie reformy kończy się zawsze jej zahamowaniem i opóźnieniem przemian rzeczywistych.

W każdym człowieku tkwi, jako składnik naturalny psychiki, potrzeba oddawania czci; tylko filozofia najwyższa może wznieść się do czystej abstrakcji; toteż człowiek będzie zawsze stwarzał uosobienie Boga, żeby mógł Go czcić. Wszystko jest w porządku dopóki symbol, cokolwiek nim będzie, czczony jest jako symbol Boskości, którą przedstawia, a nie "na własny rachunek".

Nade wszystko postarajmy się wyzwolić z przesądu, jakoby trzeba było wierzyć w cokolwiek, co "jest w piśmie". Straszną tyranią jest usiłowanie doprowadzenia do tego, żeby wszystko - nauka, religia, filozofia itd. - miało obowiązek przystosowania się do norm, zawartych w jednej księdze, obojętnie w której. Adoracja księgi jest najgorszą formą bałwochwalstwa.

Znacie opowieść o jeleniu, pyszniącym się siłą i odwagą, który jednak uciekł posłyszawszy głos rożka myśliwskiego. Jesteśmy jak ów jeleń. Na głos rożka norm i praw, głoszonych przez księgi, odzywają się w nas zastarzałe przyzwyczajenia i przesądy, a wtedy - nim zdamy sobie sprawę - jesteśmy spętani i zapominamy o naszej prawdziwej naturze, którą jest wolność.

Poznawanie trwa wiecznie. Człowiek odkrywający prawdę duchową jest - jak mówimy - natchniony, a to, co daje światu, jest objawieniem. Ale i objawienie jest nieustające, trwa wiecznie; nie należy go krystalizować, uznawać za zakończone, ostateczne i potem stosować się do niego ślepo.

Rewelacja czyli objawienie może wpłynąć na każdego, kto stanie się tego godny. Najważniejsza jest przy tym czystość doskonała, ponieważ tylko "ludzie czystego serca będą oglądali Boga".

Ze wszystkiego istniejącego człowiek jest istotą najbardziej posuniętą w rozwoju, a ten świat jest największy, ponieważ, na nim człowiek może urzeczywistniać wyzwolenie.

Najwyższym wzorcem pojęcia, jakie człowiek może mieć o Bogu, jest człowiek. Każda właściwość, którą przypisujemy Bogu, należy również do człowieka, aczkolwiek w mniejszym stopniu.

Kiedy już się posuniemy dalej naprzód i chcemy wyzwolić się z takiego pojmowania Boga, musimy wyjść poza ciało, poza umysł i wyobraźnię i stracić całkowicie z widoku ten nasz świat.

Skoro wzniesiemy się aż do Bytu Absolutnego, nie jesteśmy już w obrębie świata; wszystko tam jest podmiotem, nic nie jest przedmiotem. Człowiek znajdzie się zawsze u szczytu, w punkcie wierzchołkowym
świata, który zdołalibyśmy kiedykolwiek poznać.

O tych, którzy osiągnęli "tożsamość" czyli doskonałość, mówi się że "żyją w Bogu".

Wszelka nienawiść jest to "zabijanie JA przez ja". Natomiast miłość jest prawem życia. Wzniesienie się do tego poziomu oznacza osiągnięcie doskonałości, ale im stajemy się doskonalsi, tym mniej możemy działać.

Człowiek "sattwika" widzi i wie, że cały ten świat jest zabawą dziecięcą i wyzbywa się niepokoju. Nie martwimy się wcale zażartą walką szczeniaków, wiemy, że nie jest to nic poważnego. Człowiek doskonały
wie, że ten nasz świat jest to "Maja".

Życie nazywane jest słowem sanskryckim "samsara" (cierpienie). Jest ono grą sił przeciwnych, działających na nas.

Materializm mówi: "Głos wolności jest złudzeniem". Idealizm mówi: "Głos wieszczący niewolę jest snem".

Wedanta rzecze: "Jesteśmy zarazem wolni i niewolni". To znaczy, że w sferze ziemskiej nigdy nie jesteśmy wolni, lecz że jesteśmy zawsze wolni w sferze ducha.

JA - Jaźń - jest poza niewolą i poza wolnością.
Jesteśmy Brahmanem,
jesteśmy świadomością nieśmiertelną
poza zasięgiem zmysłów,
jesteśmy szczęśliwością absolutną.

Om Tat Sat!

Narendra Nath Datta 12.I.1863 - 4.VII.1902 lepiej znany jako indyjski filozof i mędrzec Vivekananda (Wiwekananda). 
Przepisywano z wydania z 1969 roku. Przekład z wydania francuskiego dokonany przez T. G. 
Prawo wydania w Polsce - red. Jan Hadyna w Krakowie. Warszawa 1969 
Publikacja zgodna z Indyjskim Prawem Autorskim.


Zapraszamy na warsztaty Królewskiej Radża Jogi 


© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: radża-joga.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz